Festiwal Kasztanów w Nagybánya odbył się w tym roku między 23 a 25 września, czyli właśnie się zakończył. Ale nie obyło się bez incydentów.

Cătălin Cherecheș, burmistrz Nagybánya (którego burzliwą przeszłość tutaj , tutaj i tutaj ) to osoba, która na własne oczy upewnia się, że na stronie wszystko jest w porządku. A przed straganem sprzedającym ciasta z trąbką, jego stopy były prawie wrośnięte w ziemię.

Bo można było przeczytać na straganie, że to ciasto z trąbką.

Zgadza się, po węgiersku. I wtedy powstał niepodzielny i niepodzielny duch państwa narodowego Mistrza Cherecheșa. Oto co powiedział, cytujemy:

"Mam prośbę. (Powiedział prośbę, ale nie to, co potem, ale rozkaz - przyp. red.) Zrobią mi trójkolorowy i ładnie go postawią."

A sycząca wokół niego armia służących nie powiedziała, że ​​panie burmistrzu, to może przesada, ale to: Dobrze! Tak, mamy to!

Po tych słowach burmistrz maszerował dalej, a za nim jego eskorta. A potem szef miał kolejny rozkaz:

"I tam też. Tam, gdzie nie rozumiemy, co jest napisane (rozumiemy, my Rumuni - red.) , umieszczamy tam trójkolorowy rumuński."

Na co słudzy ponownie: Tak!

Oczywiście wykonał rozkaz, ale tylko w trochę dobroduszny rumuński sposób. Trójkolorowych napisów nie umieszczono na słowach węgierskich, ale na froncie straganu, po obu stronach, napis KÜRŐS na fasadzie przykryto szyldem z napisem COZONAC.

Dziennikarz i obrońca praw człowieka Adrian Szelmenczi również zareagował na tę historię w poście na Facebooku. Przypomniał, że za rządów Cioloșa, kiedy w Bukareszcie pojawiły się rasistowskie znaki, ministrowie rządu własnoręcznie je usuwali.

Zdaniem Szelmencziego, w tym przypadku też powinno się stać, żeby każdy rozsądny polityk pojechał do Nagybányár, zdjął flagi i przeprosił érusa, który był szykanowany tylko dlatego, że jest Węgrem.

Cóż, byłby to prawdziwy transylwański wielokulturowy raj.

Ale zamiast tego mamy to, co nakreśliliśmy powyżej: dzisiejszą rzeczywistość miorytyczną.

Środek Cherecheșa, w wyniku którego węgierski napis na straganach sprzedających kürtős kálács został pokryty rumuńskim tricolorem.

Burmistrz RMDSZ István Zsolt Pap nakazał usunięcie flag umieszczonych w czwartek w piątek rano. Burmistrz - gdy już wszedł w temat - nie pozostawił zabudowy bez reakcji. W piątek uznał za ważne podkreślenie, że Nagybánya nazywa się Baia Mare, nawet jeśli grzecznościowo przyjmuje się, że nazwisko Nagybánya pojawia się tu i tam.

„W mieście zwanym Baia Mare, jeśli idę kupić chleb, tam, gdzie idę do sklepu, jest napisane Pâine, a nie Bread. Jeśli nie chcesz zmieniać napisu Bread, umieść obok niego rumuńską flagę! Wtedy rozumiem, że ja, Rumun, też mogę tam wejść. Ale jeśli jest napisany po węgiersku, to znaczy, że nie dla mnie, dla rumuńskiego. Rumun, który zdaniem niektórych powinien wyglądać jak papuga w słownikach, oznacza to, co inni piszą po węgiersku” – powiedział Cătălin Cherecheș, rumuński burmistrz rumuńskiego miasta Baia Mare.

Z tego powodu, kontynuował, ponieważ jeden z jego węgierskich przedstawicieli (burmistrza), który jest „najwyraźniej” zastępcą burmistrza miasta, pozwolił sobie położyć rękę na rumuńskiej fladze i ją zdjąć, „od tej sekundy ja odwołać wszystkie jego mandaty zastępcy burmistrza”.

Obserwując Foter.ro

Autor: Jean Stay

Obraz: Facebook