XVIII-XIX. Słynny polityk francuski żyjący na przełomie XIX i XX wieku kojarzony jest z utrwalonym w domu zwrotem, który wypowiedział w odniesieniu do panującej we Francji dynastii. Zgodnie z tym Burbonowie niczego się nie nauczyli i niczego nie zapomnieli. Były francuski administrator kościelny, ówczesny minister spraw zagranicznych i premier Charles Talleyrand nie mógł sobie wyobrazić, że jego słowa będą prawdziwe na Węgrzech ponad dwieście lat później, jedyna różnica polega na tym, że w naszym kraju, odnosząc się do byłych bolszewickich morderców którzy zmienili się w skrajnych liberałów i ich politycznych spadkobierców...

Stało się to wiele, wiele lat temu: uczestniczyłem w zwyczajowym wrześniowym upamiętnieniu w Recsku, a następnie w Mátramindszent, we mszy ekspiacyjnej celebrowanej przez ks. Antala Kuklaya. W drodze do domu miałem zaszczyt siedzieć obok László Kőrösmezey w specjalnym autobusie z Mátramindszent do Budapesztu. Emerytowany inżynier sam był więziony w Reckim piekle w latach 1950-1953 i na moją prośbę chętnie opowiedział mi o okropnościach lat spędzonych w obozie zagłady, zwanym też węgierskim GUŁAGIEM.

Nasz brat Laci ożywił niezliczone przykłady nieludzkości i głębokiej pogardy dla więźniów. Najbardziej mrożące krew w żyłach było to, że zwykle mówiono im: nie ma potrzeby rozliczania się z ich życia, to znaczy, że mogą zostać straceni w dowolnym momencie, jeśli tak się stanie. Ponadto powiedział również, że strażnicy ÁVH w Recsken nazywali więźniów po prostu świstakami. Między innymi to przemówienie pokazało również, jak bardzo komuniści i pribekowie, których trzymali, nie postrzegali dysydentów jako istot ludzkich.

Od zmiany ustrojowej minęło ponad trzydzieści lat. W międzyczasie byli członkowie ÁVH i ich następcy „lalkowali się” w widoczny sposób iz wielkim rozmachem (prawa autorskie: István Csurka). Wśród nich byli i mają być socjaldemokraci, rzekomo liberałowie, ostatnio także zieloni i oczywiście wszyscy nazywają siebie demokratami i Europejczykami. Jednak bez względu na to, jaki tytuł sobie przypisują, jest coś, co ich do dziś obnaża: głęboka pogarda i ukryta nienawiść do strony narodowej, która pozornie jest ukryta na powierzchni, ale nadal działa w ich podświadomości. A czasem to przebija się przez ich miny.

W tym czasie, u zarania zmiany ustroju, zapoczątkował ją jeden z ich popularnych pisarzy, György Spiró , który o „głębokich Węgrach wychodzących z gówna” . Potem pojawił się inny gwiazdorski pisarz, Péter Esterházy , który udzielał wskazówek tym, którzy byli otwarci na temat tego, jak należy „opiekować się” Węgrami , a od trzeciego członka triumwiratu liberalnych pisarzy, „Micu” Kornisa, dowiedzieliśmy się, że nienawidzą nas o wiele bardziej niż my ich. niewątpliwie Ákos Kertész , który ze szlachetną prostotą nazwał Węgrów genetycznie gorszymi.

Oprócz nich do grona spryskujących dołączyli także inni „artyści”, począwszy od dyrygenta Ádáma Fischera, który pojawił się tam ze spakowaną walizką, przez Andrása Schiffa, po Pétera Gerendása. Ten ostatni poczuł „faszystowską” atmosferę w domu tak duszno, że w 2013 roku ogłosił, że wyemigruje i będzie kontynuował swoją muzyczną pracę za granicą. „Sztuka” Gerendása nie mogła być nigdzie zbyt podatna, bo choć od jego ogłoszenia minęło już dziewięć lat, mieszka tu do dziś…

Petera Gerendása

Zarówno László Majtényi, jak i Tamás Jordán cieszą się, że Péter Gerendás ostatecznie, wbrew obietnicom, nadal przebywał na faszystowskich Węgrzech. (fot. PS.)

W tym czasie, u zarania zmiany ustroju, zapoczątkował ją jeden z ich popularnych pisarzy, György Spiró , który o „głębokich Węgrach wychodzących z gówna” . Potem pojawił się inny gwiazdorski pisarz, Péter Esterházy , który udzielał wskazówek tym, którzy byli otwarci na temat tego, jak należy „opiekować się” Węgrami , a od trzeciego członka triumwiratu liberalnych pisarzy, „Micu” Kornisa, dowiedzieliśmy się, że nienawidzą nas o wiele bardziej niż my ich. niewątpliwie Ákos Kertész , który ze szlachetną prostotą nazwał Węgrów genetycznie gorszymi.

Oprócz nich do grona spryskujących dołączyli także inni „artyści”, począwszy od dyrygenta Ádáma Fischera, który pojawił się tam ze spakowaną walizką, przez Andrása Schiffa, po Pétera Gerendása. Ten ostatni poczuł „faszystowską” atmosferę w domu tak duszno, że w 2013 roku ogłosił, że wyemigruje i będzie kontynuował swoją muzyczną pracę za granicą. „Sztuka” Gerendása nie mogła być nigdzie zbyt podatna, bo choć od jego ogłoszenia minęło już dziewięć lat, mieszka tu do dziś…

Ten styl pojawił się też na scenie politycznej, bo to właśnie podczas zmiany ustroju Pál Vastagh powiedział, że można by nawet ponownie otworzyć Recsk. Pytanie, czy za tę wypowiedź został później nagrodzony aksamitnym krzesłem Ministra Sprawiedliwości, ale udokumentowanym faktem jest, że „liberalni” i „demokratyczni” politycy wystawiają się tam od zawsze. W 2014 roku, przed wyborami samorządowymi w Pestszentlőrinc, Péter Kőrös , lokalny potentat MSZP, mówił o tym, że wyborcy to nic innego jak „jednolite domy mieszkalne” . Kilka lat później Ildikó Bangóné Borbély, również z MSZP, dość wyraźnie mówiła o wyborcach rządowych jako szczurach.

Bence Tordai

Bence Tordai również nie został pominięty, jeśli chodzi o obrażanie strony narodowej. Właśnie złożył haniebne oświadczenie w stylu komisarza ludowego naszemu portalowi i telewizji Pesti. Zdjęcie: Gyula Péter Horváth

Burmistrz DK, Péter Niedermüller ze szlachetną prostotą nazwał białoskórych, chrześcijańskich, heteroseksualnych mężczyzn przerażającymi formacjami, a pamiętamy też, że w tegorocznej kampanii wyborczej szczególnie zwracano się do nas, bo niezrozumiała formacja Párbeszéd udaje zielonych, ale w rzeczywistości polityk z duszą komisarza ludowego, Bence Tordai, nazwał dziennikarzy i prezenterów telewizyjnych naszego portalu szczurami . Kálmán Tóth , członek organu przedstawicielskiego opozycji z Szombathely , który nazwał Węgrów, którzy głosowali na Fidesz, „na jedynkę” .

Kálmán Tóth

Kálmán Tóth, lewicowo-liberalny członek organu przedstawicielskiego Szombathely, użył obecnego pogardliwego epitetu: zbiorowo nazwał miliony głosujących na partię rządzącą jednobitowymi. Zdjęcie: gmina Szombathely

Można powiedzieć, że dzięki lewicowo-liberalnym politykom i ich dworowi my, Węgrzy, mamy też własnych Burbonów, którzy niczego się nie nauczyli i niczego nie zapomnieli. Niczego się nie nauczyli ze swoich przeszłych błędów i nieodwracalnych zbrodni, ale też nie zapomnieli, bo teraz nadal żywią tę samą nieokiełznaną nienawiść do nas, Węgrów z uczuciami narodowymi, jak zawsze od 1919 roku. Jedyna różnica w porównaniu z poprzednimi polega na tym, że ich możliwości są teraz bardziej ograniczone, ponieważ nie mają władzy.

Burbonowie – być może po części przez to, co ustalił o nich Talleyrand – zniknęli w otchłani historii, dziś żyje tylko pamięć o nich. Miejmy nadzieję, że prędzej czy później „węgierskich Burbonów” spotka również ten los.

Autor: Attila Kovács

Zdjęcie otwierające: Péter Niedermüller, burmistrz Erzsébetváros z Koalicji Demokratycznej. Zdjęcie: Gyula Péter Horváth.

Źródło: pestisracok.hu