Przywódca niepokojów wzywa do niepokojów. Wróg ojczyzny mówi o patriotyzmie. Ateista-socjalista głosi kazania o Bogu, Mojżeszu, nowotestamentowych apostołach, dobru, różnicy między dobrem a złem, 1000 latach, wierze naszych rodziców, miłosierdziu człowieka, duszach naszych dzieci. Jako całość przemówienie Gyurcsány'ego na rozpoczęcie roku jest zbiorem kłamstw wypowiedzianych z retoryką kapłańską - zaczyna swój artykuł Katalin Pók.

Jest to jednocześnie bunt przeciwko chrześcijańskiej ideologii oferowanej przez prawicę i postawa na rzecz wolności Zachodu, której DK służy. Jednocześnie jest to odwrócenie prawdy, tak jakby zaprzedał duszę chrześcijański rząd, a nie Gyurcsány, który popiera bezbożne ideologie Zachodu. Przedstawia rząd cieni jako reprezentanta dobra i miłosierdzia, jako nadzieję i drogę, jako parafrazę chrześcijańskiej „drogi, prawdy i życia”. Łatwo rozstrzygnąć, kto zaprzedał duszę Zachodowi, który ucieleśnia bezbożne ideologie.

Gyurcsány zaczął od stwierdzenia, że ​​„w kraju panują niepokoje. Nie zgadzamy się co do miejsca Węgier w świecie. Na skraju Europy lub poza nią” (zob. Orbán). Deklaruje „Europa teraz i na zawsze”. Brakuje tylko Amena. Co reprezentuje DK? Ponad tysiąc lat podróży i tradycji? - tak, jak powiedział. W tym miejscu natknął się na pierwsze kłamstwo. Pomieszały się tu zeszłowieczne dzieje ateistycznych socjalistów i 1000-letnie dziedzictwo św. Istvána, który deklaruje, że nie ma z tą tradycją problemu. Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to to, że „kłamaliśmy rano, wieczorem i wieczorem”.

Następnie deklaruje, że „reprezentujemy uczciwą politykę patriotyczną”. Tak, pamiętamy, jacy oni są patriotami w UE, kiedy walczą z Węgrami, żebyśmy nie dostali pieniędzy, bo wtedy wyjdzie to na dobre krajowi i Orbán się wzmocni. I wciąż może deklarować, że interes Węgier jest dla niego ważny. Pamiętamy też dobrze, jak prowadził kampanię przeciwko Węgrom mieszkającym za granicą, grożąc, że „Rumuni” zabiorą miejscowym pracę, aby nie dostali podwójnego obywatelstwa. Pamiętamy też, jak piętnował pomoc udzielaną Węgrom za granicą, która pozwoliłaby im zachować węgierskość. Jak prowadzi kampanię na rzecz Ukraińców, którzy na Zakarpaciu przestają mówić po węgiersku, którzy usuwają węgierskie symbole. Wszystko to jest naprawdę uczciwą polityką patriotyczną.

Zapowiedział zachodnie, demokratyczne Węgry. Stojąc przed wyborem „wolny świat lub arbitralność”. Doskonale wiemy, czym jest zachodni, wolny świat, ponieważ dzisiejszy Zachód naprawdę zaprzedał duszę diabłu przez swoją bezbożną ideologię, kłaniając się bogu pieniądza, zakorzenioną w korupcji, a właśnie za sprawą socjalistycznych przedstawicieli, z którymi rząd Gyurcsány'ego ma międzynarodowe, pryncypialne stosunki A jednak mówi, że rząd zaprzedał mu duszę. Do kogo, do Boga, ponieważ reprezentuje chrześcijański model rodziny? To tutaj strzelił kolejne kłamstwo, gdy rabuś wezwał policję. Zauważamy, że skorumpowany rząd nie odważył się nawet wypowiedzieć tego hasła teraz, po europejskim socjalistycznym skandalu korupcyjnym.

Ale przejdźmy dalej. Wpadamy na kolejne kłamstwo, kiedy zaczyna wykład filozoficzny. Mówi: „jesteśmy wolnymi więźniami egzystencji. Wiara naszych rodziców trzyma nas za ręce”. Jaka wiara? Marksizm ateistyczny, wiara międzynarodowego socjalizmu? Następnie wyjaśnia: „mamy wspólną wiarę”, wiedzą, co jest dobre, wierzą w to, znają różnicę między dobrem a złem, wierzą w ludzkie miłosierdzie. Jeszcze jeden aspekt biblijny, skoro Pismo Święte pisze o Bożym miłosierdziu, za którym również człowiek musi podążać. Jednak zachodnia wolność zastępuje dobro złem, nie zna już różnicy między dobrem a złem, właściwie nie zna już pojęcia moralności, relatywizuje prawdę i miłosierdzie. Spójrzcie, bądźmy miłosierni, pozwólmy na małżeństwa jednopłciowe, adopcje i przyjmujmy migrantów, którzy atakują nasze chrześcijaństwo i kulturę. A Gyurcsány wierzy w tę zachodnią ateistyczną ideologię. Wyjaśnia, że ​​są tacy, którzy potrzebują Boga Stwórcy, aby wiedzieć, co jest dobre, czyli być przyzwoitym człowiekiem, i są tacy, którzy go nie potrzebują. Boża wola stworzyła człowieka, tego nie wiemy, więc państwo nie musi o tym mówić. Religia to prywatna sprawa, trzeba tylko wierzyć w dobro – twierdzi Gyurcsány, występując w roli fałszywego proroka.

Czy w dzisiejszym świecie Bóg nie jest ważny przy podejmowaniu decyzji o dobru i złu? Kiedy człowiek bawi się w Boga i chce być dobry bez Niego, kiedy myli i zamienia dobro na zło? Fałszywy prorok chce być dobry bez Boga. Ale ponieważ marksiści też tego chcieli, socjaliści chcieli rozwiązać to, co widzieliśmy, w szatański sposób ze śmiercią milionów. Marksizm to nic innego jak stworzenie ziemskiego raju bez Boga. Gyurcsány jest tu do dziś i potępia rząd, ponieważ chce budować świat z Bogiem.

Kłamca i bezbożnik mówi, że rząd i jego wyborcy zaprzedali dusze, po czym oskarża go o niemoralność i nieuczciwość. Odwracanie prawdy, bo czy jest coś bardziej haniebnego niż kopanie w Brukseli przeciwko ojczyźnie dla zysku politycznego?

W związku z edukacją wspomina o duszy dziecka, jakby nie było większej zbrodni przeciwko duszy dzieci niż uwrażliwienie działaczy LGBTQ i homoseksualistów, którym chce nas narzucić UE, Gyurcsány chce służyć.

Na koniec wyznacza drogę zbawienia, według której cienisty rząd Południowego Wschodu jest nadzieją kraju, drogą, którą trzeba podążać, a wtedy każdy osiągnie wolne i szczęśliwe życie w Europie. Tutaj kłamstwo i fałsz osiągnęły już swój szczyt, wznosząc się na wyżyny Jezusa, konkurując z biblijnym celem „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”.

Rozpoznajemy fałszywego proroka, prawda?

„Powstaje wielu fałszywych proroków i wielu jest sprowadzonych na manowce”. (Mt 24:11)

Autor: Katalin Pók