Drodzy DK, czy wam też podobało się publiczne zawstydzanie waszego premiera w gabinecie cieni?

Nie ma chyba osoby w tym kraju, która nie słyszała lub nie widziała ostatniego występu liderki partii DK w węgierskim parlamencie, kiedy została zainstalowana Judit Ráczné Földi. Ale nie ma osoby – skoro mówimy o Węgrach – która nie miałaby zdania na temat akcji Gyurcsány. Nagłówki mówią, że HVG był szczególnie imponujący , ponieważ

Zarówno Orbán, jak i Gulyás patrzyli, jak Gyurcsány gratuluje Judit Ráczni Földi mandatu.

Redaktorzy gazety, która ma za sobą lepsze czasy, nie muszą szukać obok siebie fałszywych, zachęcających do klikania nagłówków, i nic dziwnego, że wstyd zasugerowany w tytule Orbána i Gulyása jest już opisany w tekście jako co następuje:

„Premier Viktor Orbán, premier Gergely Gulyás i minister Antal Rogán również bawili się na miejscu”.

Jak tytułowe zakłopotanie można pogodzić ze śmianiem się z kogoś lub czegoś, jest tajemnicą, oczywiście żadna tajemnica nie wyznaczyła jeszcze granicy braku powściągliwości HVG.

No cóż. Kto inny miałby tutaj powód do wstydu, jak nie kierownictwo Fideszu? Logiczne, prawda?

Jednak od pierwszego szoku, jaki wywołała ta scena, szanowana (i nie tylko) prasa opozycyjna spekuluje, co Gyurcsány mógł szepnąć do ucha żonie nowo wybranego posła w trakcie erotycznego pochylania karku. DK chętnie odpowiedziała na pytanie Telexu , bo kto mógłby udzielić bardziej precyzyjnych informacji o niejasnym podejrzeniu niż sama partia.

Czy lider naprawdę szeptał to, co twierdzą: „I nawet stracił Felcsú w weekend. To są wasze dni” – to boli, ale nigdy się nie dowiemy. W ramach operacji dywersyjnej możesz oczywiście spekulować, czy tym razem mówił prawdę, ale jest to niepotrzebne. Nie wszystko jest takie samo?

Nie ma też znaczenia, co Egonowi Rónai w Ejenes Beszéd

„Wcześniej dyskutowaliśmy na spotkaniu frakcji, że wyjdziemy i będziemy się przytulać przez długi czas w proteście. Idźcie wszyscy do piekła”.

Istotne jest nie to, o czym mówi prasa, czy tylko strach, bo prawdziwym przesłaniem nie jest to, co lider partii powiedział Rácznemu, ale to, że

jak zawstydził swoją żonę, Klarę Dobrev, która, nawiasem mówiąc, jest także premierem cieni swojej partii, przed krajem i światem.

To podwójny zwrot akcji, z podwójnym przesłaniem i oba wypadły na odwrót, jak Feri mógł sobie wyobrazić.

Z jednej strony, niezależnie od tego, czy para Gyurcsány się rozwiedzie, czy nie, mieszka osobno czy nie, nadal mają razem trójkę dzieci, które wbrew postmodernistycznym przekonaniom urodziły się matce, a ta matka nazywa się Klára Dobrev; ponadto Dobrev jest nie tylko kobietą, ale także żoną. Wątpię jednak, czy znalazłaby się na tym świecie żona, która byłaby szczęśliwa, gdyby jej mąż przytulał, ściskał, klepał inną kobietę – możesz wybrać, jak chcesz – publicznie.

Chociaż Fletó chciał tylko zarysować stosunki majątkowe, jakby sikał wokół nieszczęsnej blondynki, karabin wystrzelił w drugą stronę i trafił żonę w serce.

Z drugiej strony przesłanie jest polityczne i życzę powodzenia wszystkim 72 płciom w przetworzeniu go, a także feministycznej sekcji kobiecej w Danii, której praca została cofnięta o mniej więcej trzy dekady przez jeden uścisk ich przywódcy .

To było miłe, Feri!