Unijna elita, biurokracja brukselska, Komisja Europejska, Parlament Europejski oraz lewicowo-liberalni, globalistyczni politycy ważnych i mniej ważnych państw członkowskich robią wszystko, co w ich mocy, aby odwrócić krajową opinię publiczną przychylną dla UE, ze szkodą dla prounijnych. Co się dzieje z naszym krajem w szeregach związku?
Nic innego, tylko to, że atakują nas niemal w każdym istotnym elemencie naszej narodowej egzystencji – i chcą nas fundamentalnie zmienić. To tak jak wtedy, gdy jedna strona w związku lub małżeństwie chce za wszelką cenę zmienić drugą, stara się ukształtować ją w zupełnie inną osobę według własnej wizji. Czy ta sytuacja nie jest znana wielu z Was, drodzy czytelnicy?
A jakie jest najlepsze rozwiązanie w tym przypadku? Przede wszystkim w takich przypadkach uprzejmie prosimy drugą stronę, aby w miarę możliwości „nie próbowała wyrzeźbić mnie w inną osobę!”. Jak Tamás Cseh zaśpiewał słowa Gézy Bereményi w piosence A Better Part? „Jestem już dobry taki, jaki jestem, nie będę inny. Lubię tańczyć, marzę, aż do śmierci”.
Tak, my, Węgrzy, już jesteśmy dobrzy. Nie będziemy już, droga Unii Europejskiej, droga Brukseli i spoza Brukseli globalistyczno-liberalnymi politykami, finansowymi guru i liderami opinii. Ale – i to jest problem – wciąż chcą, żebyśmy się zmienili. I chcą, abyśmy różnili się „tylko” w czterech rzeczach: naszej tożsamości (kulturze), naszej polityce wewnętrznej, naszej zagranicznej i geopolityce oraz naszej polityce związanej z wojną. Reszta jest ok…
Pierwszą jest nasza tożsamość, która jest najważniejszą kwestią. Z tego punktu widzenia, od Ursuli von der Leyen do wujka Gyuri, chcą nas zmusić do porzucenia naszego tradycyjnego, konserwatywnego modelu rodziny. W tym celu robią wszystko, co w ich mocy, aby zminimalizować i anulować naszą ustawę o ochronie dzieci, a także oczekują i żądają, abyśmy utorowali drogę propagandzie płci i ruchowi LGBTQ. Węgry są krajem rodzinnym, pomimo wielu rozwodów - ponieważ często nie dogadujemy się ze sobą, to pozostaje faktem, ponieważ mamy silną wolę i buntowniczość również w życiu prywatnym. Świadczy o tym fakt, że z roku na rok wzrasta liczba zawieranych małżeństw.
Z drugiej strony generalnie nie mamy problemu z osobami homoseksualnymi czy seksualnie „odmiennymi” i jeśli oni potrafili nie wpychać swojej odmienności w nasz wizerunek w spektakularny i brutalny sposób, tak, że nas zaakceptowali, a nawet poparli, to oni nigdy nie miałby żadnych problemów na Węgrzech. Ten kraj toleruje różnice płciowe.
Ale związek, którym, jak słusznie powiedziała minister sprawiedliwości Judit Varga, od dawna rządzą już nie oficjalnie mianowani politycy, ale globalistyczne organizacje pozarządowe, organizacje drugoplanowe i kręgi finansowe, chce wymusić na nas zmianę tożsamości, jaką jest nasza kultura , zwyczaje, oznacza zmianę naszych tradycji. Chce, abyśmy nie byli tym, kim jesteśmy, ale byśmy byli kimś „innym”.
Aby to zrobić, zastosowali najbardziej brutalną metodę: zasadniczo podważając prawo i ustawodawstwo wynikające z podstawowych traktatów europejskich, Komisja Europejska zakwestionowała nasze prawo ochrony dzieci w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, urzędzie, który, nawiasem mówiąc, , sprawuje swoją jurysdykcję nad narodami i moc obowiązującą od lat 60. XX wieku i wepchnęła ją do liczącego wówczas jeszcze sześć członków Wspólnego Rynku. Nie ma wątpliwości co do ostatecznego wyniku: sąd jednoznacznie uzna nasze prawo ochrony dzieci za nielegalne i zrobi to nielegalnie.
Drugi to nasza polityka wewnętrzna. Bruksela i globalne elity są po prostu oburzone faktem, że od trzynastego roku na Węgrzech rząd działa przeciwko celom „dużych chłopców” (Brukseli, amerykańskiego rządu demokratycznego, światowych kręgów finansowych, Światowej Forum, Grupa Bilderberg itp.). „Nie ma migracji, nie ma wojny, nie ma płci”, mówi Viktor Orbán, co oczywiście przepala bezpiecznik na poziomie międzynarodowym.
Co więc należy zrobić przeciwko nam? Metody Saula Alinsky'ego, Gene'a Sharpa i ich dobrego ucznia, serbskiego Szrgya Popovica, muszą zostać wprowadzone w życie, a w kraju musi zapanować bunt, bunt, zniszczenie, zakłócenie porządku i totalny chaos. Widzimy bardzo widoczne i jednocześnie bardzo przejrzyste tego dowody w ostatnim okresie. Właśnie odkąd środowiska globalistów zorientowały się od Davos przez Waszyngton po Brukselę, że „politycy” obecnej węgierskojęzycznej opozycji politycznej stacjonującej na Węgrzech są skrajnie niekompetentni i niezdolni do zrozumienia czegokolwiek z psychologii tego kraju. Tak naprawdę dobrze czują się tylko w śródmiejskich mieszkaniach i knajpach, we własnych kręgach, czują tylko psychologię tego środowiska, ale niestety dla nich o wyborach parlamentarnych nie decyduje stolica, ale mieszkańcy małych miejscowości i wsi na wsi, o tych ludziach, ich myślach i uczuciach, ale nie mają najmniejszego pojęcia o ich opinii.
Oczywiście kontrolujące i finansujące je międzynarodowe i światowe kręgi widzą tylko, że lewicowa opozycja jest kulawa i nie jest w stanie odsunąć Viktora Orbána od władzy. Dlatego od jesieni 2022 i wiosny 2023 spektakularnie przeszli na inny sposób walki, czyli na rewolucję. Innymi słowy, szkolą ulicznych bojowników i rzucają ich do walki, jak komuniści w tamtych czasach. I w tej metodzie, która nie ma nic wspólnego z żadną demokracją, najbardziej nikczemną i obrzydliwą rzeczą jest to, że młode dziewczyny poniżej osiemnastego roku życia są przekonywane, by służyły sobie do końca życia.
Oczywiście nie musimy się obawiać Nagy Blankas i Pankotai Lilis, bo po jednym czy dwóch dobrze wyreżyserowanych b...zmegach i innych przydrożnych przekleństwach, ich ścieżka kariery otwiera się na jakiś projekt Komisji Europejskiej czy coś takiego i takie stypendium amerykańskich Demokratów i nie tylko. Iść!
Trzeci to nasza polityka zagraniczna i geopolityka. Jestem przekonany, że najlepszym sposobem na niepodległe i uparcie niepodległe i suwerenne państwo, jakim są Węgry, jest naprawdę patrzeć na Zachód i Wschód, Północ i Południe, niezależnie od tego, czy organizacyjnie należy do Zachodu. Dlatego słuszne jest, abyśmy handlowali nie tylko z krajami zachodnimi, ale także wschodnimi, w tym przede wszystkim z Chinami, ale także z Bliskim Wschodem, Azją Centralną czy Afryką. Jest to ważne, ponieważ dobry rząd zawsze ma scenariusze A, B, a nawet C w czasach, gdy nowy porządek świata wydaje się rozwijać na naszych oczach.
Żyjemy w czasach zmieniającego się świata, kiedy musimy przygotować się na każdy nieoczekiwany zwrot, także na to, że nasze wcześniej dobrze funkcjonujące systemy stykowe też mogą zawieść, niestety w tym np. V4, ale trzeba powiedzieć, że nasze stosunki z Polakami też się zamarły, szkoda byłoby temu zaprzeczać, bo tylko byśmy się oszukiwali. Musimy zmierzyć się z faktami, ale w międzyczasie musimy zrobić wszystko, aby móc wrócić do dobrych relacji polsko-węgierskich, a może nawet do V4. Oczywiście wymaga to, by polska lewicowo-liberalna strona nie doszła do władzy jesienią, bo jeśli tak się stanie, to w stosunkach polsko-węgierskich mogą nadejść naprawdę mroczne czasy.
Na koniec o wojnie. W tym kraju Gergely Karácsony może mówić takie bzdury, że jesteśmy w stanie wojny z Rosją. Trudno więc sobie radzić z opozycją Ballib. Ale oczywiście to nie jest jego głos: mówi tylko to, co mówią mu kręgi globalistów: Węgry muszą być zaangażowane w wojnę.
I oto koniec tej historii: jeśli Bruksela, Waszyngton, Davos i wujek Gyuri chcą zmusić nas do bycia częścią takiej awanturniczej (geo)polityki, która grozi zniszczeniem całego świata, to nie ma o czym więcej mówić .
Autor: Tamás Fricz, politolog
Źródło: naród węgierski
Zdjęcie na okładce: Pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej na XI Kongresie Partii Europejskich Socjalistów, PES, w Lizbonie, 8 grudnia 2018 r.
Jako jedyny kandydat na kongresie Frans Timmermans został wybrany na lidera listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku. MTI/EPA/LUSA/Miguel A. Lopes