Dyskredytacja części mediów przybiera takie rozmiary, że powoduje poważne szkody gospodarcze dla przedsiębiorstw wokół jeziora, a tym samym dla gospodarki narodowej.
Lewicowa polityka i utrzymująca z nią dobre stosunki prasa współpracują ramię w ramię w niszczącej wizerunkowo kampanii przeciwko Balatonowi. To nie przypadek, że prezes Balatoni Kör wspomniał już o podjęciu kroków prawnych w związku z padającymi negatywnymi zarzutami. W kompilacji Magyar Nemzet widać, jak lewicowi politycy atakują nasze wielkie jezioro coraz bardziej niekompetentnymi tekstami. Choć tegoroczne dane idą naprawdę dobrze.
Bence Laposa, prezes Balatoni Kör, zwrócił kiedyś w programie Inforádió Aréna uwagę, że niektórzy ludzie prowadzą niegodną kampanię oczerniania jeziora Balaton, której ofiarami padają przede wszystkim tamtejsi pracownicy i przedsiębiorcy, ale przede wszystkim goście, którzy tam przyjdą.
Krążą legendy, że w Chorwacji jest taniej, choć każdy, kto zna podstawowe działania matematyczne i uda się w dowolne miejsce w Chorwacji, mnożąc ceny przez aktualny kurs walut, zdaje sobie sprawę, że to po prostu nieprawda – stwierdził Laposa.
Dodał: Dyskredytująca nagonka tocząca się w części mediów przybiera takie rozmiary, że powoduje poważne szkody ekonomiczne dla przedsiębiorców wokół jeziora, a tym samym dla gospodarki narodowej. Prezydent nazwał to niedopuszczalnym i zgodnie z jego słowami należy podjąć kroki prawne.
Laposa nie wdawał się w długą listę tego, kto i jak ostatnio walczył z Balatonem – warto jednak przyjrzeć się kilku nietypowym wypowiedziom. Oczywiście od aktorów lewicy!
Na przykład przyjęcie bożonarodzeniowe przeraziło nas nie tylko rzekomo astronomicznymi cenami w opublikowanym kilka tygodni temu poście na Facebooku, ale także faktem, że aktorzy bliscy rządowi budują jezioro do tego stopnia, że ludzie nawet nie będą chcieli móc fizycznie do niego podejść. – Jeśli ktoś nie jest turystą luksusowym, to niedługo nie będzie miał nawet dostępu do Balatonu! - można przeczytać w poście Párbeszéd.
Ferenc Gelencsér, prezes i lider frakcji Momentum, przedstawił to wszystko w taki sposób, że jego zdaniem liczba osób chcących odpocząć znacząco spadła.
Uważał, że przyczyną tego jest „inflacja, której rząd nie jest w stanie kontrolować, a która zjada oszczędności rodzin”. Z tego wszystkiego doszedł do wniosku, że „Balaton uważany jest za luksus”.
Klára Dobrev, premier Koalicji Demokratycznej w gabinecie cieni i posłanka do Parlamentu Europejskiego, ujęła to jeszcze radykalnie: „Inflacja Orbána odebrała już Węgrom lato nad Balatonem. Gości jest o połowę mniej niż w zeszłym roku”. Ponadto rząd cieni partii Gyurcsány stworzył nawet „pakiet ratunkowy nad Balatonem”, który jednocześnie miałby powstrzymać zanikanie trzciny i terenów zielonych oraz zapewnić każdej osadzie nad Balatonem bezpłatną plażę.
Partia socjalistyczna próbowała także zwrócić na siebie uwagę w parlamencie, promując turystykę nad Balatonem. „W wyniku nieudanej polityki gospodarczej rządu Orbána coraz mniej osób może sobie pozwolić na wyjazd na wakacje i relaks. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że ceny w pobliżu Balatonu dorównują już cenom na Riwierze Francuskiej, gdyż od lat krążą wieści, że wakacje krajowe są coraz droższe, a dla coraz większej liczby rodzin wakacje nad Balatonem pozostają po prostu sen.” – można przeczytać w obszernej broszurze, w której nie zabrakło wybuchu ze względu na postrzeganą wysoką cenę.
Francuskie porównanie było tak przyjemne, że dyrektor partii Socjalistów Zsolt Molnár w przemówieniu parlamentarnym również porównał ceny napojów i napojów nad naszym największym jeziorem z cenami na Riwierze i zażądał górnego pułapu cen za dostęp do plaży, mimo że MSZP początkowo sprzeciwiał się podobnym posunięciom rządu w sprawie podstawowych artykułów spożywczych.
Molnár wezwał nawet burmistrzów osiedli położonych w pobliżu Balatonu, aby dochody gmin, którym podlegają, z podatku budowlanego wykorzystały na eksploatację plaż i likwidację bramek poboru opłat. Najwyraźniej nie obawiał się, że udostępnienie plaż za darmo będzie oznaczać ogromną utratę dochodów samorządów. Dodatkowo dla tych, których nie stać na opłacenie wpisowego, dostępnych jest kilkanaście bezpłatnych plaż.
Jobbik nie został także pominięty w negatywnej kampanii przeciwko Balatonowi. W jednym ze swoich postów na Facebooku także korzystanie z możliwości, jakie daje jezioro, uznali za luksus, ale jednocześnie twierdzili, że prawie 70 proc. węgierskich rodzin nie stać na wyjazd na wakacje.
Tymczasem, jak wynika z dostępnych danych, bieżący sezon nad Balatonem przebiega całkiem nieźle. Na przykład witryna Węgierskiej Agencji Turystycznej Yzüutazunk.hu podała kilka tygodni temu, że w czerwcu przybyło o 5 procent więcej gości krajowych i o 3 procent więcej gości zagranicznych w porównaniu z rokiem bazowym 2019.
Jak napisano, w porównaniu do 2022 roku, w czerwcu liczba gości zagranicznych była o 19 proc. większa, a liczba noclegów gościnnych o 8 proc.