Elita globalistyczna finansowałaby wojnę w latach 2024–2027, czyli przez kolejne cztery lata, nie dając szans na wcześniejsze zawieszenie broni i negocjacje pokojowe. Pociski Brukseli są izolowane, dlatego nam grożą: USA nie dają Ukrainie pieniędzy, kraje Globalnego Południa chcą pokoju, a pozostali sojusznicy Zachodu bardziej martwią się Chinami. Trudno jest powstrzymać szaleństwo wojenne pocisków globalistycznych, ale można je spowolnić dzięki corocznej jednomyślności. Jeżeli propokojowe stanowisko Węgier nie sprowadzi UE teraz na wojenną ścieżkę, będzie to znacznie trudniejsze po jesiennych wyborach w Austrii i Niemczech.

Prowadzenie pojazdu, rosnąca konsumpcja, regularne jedzenie mięsa, swoboda wypowiedzi i przewidywalność. Okres przed pandemią coraz częściej zaczyna być stylizowany na „szczęśliwy czas pokoju” dla ludzi Zachodu. My, Węgrzy, jesteśmy w o tyle lepszej sytuacji niż większość krajów Europy Zachodniej, że prowadzimy szczerą dyskusję na temat łagodzenia skutków gospodarczych nieudanych sankcji brukselskich i tego, w jaki sposób możemy jak najszybciej wrócić do normalności. Globaliści wykorzystują konflikt na Ukrainie do przyspieszenia transformacji wielkiego społeczeństwa, co najlepiej reprezentuje promowanie przejścia na mączniki i sztuczne mięso eksperymentowane w laboratoriach, oprócz tłumienia tradycyjnej hodowli zwierząt. Bruksela nie może i nie chce wrócić do „starej” normalności, ma jedynie gorsze oferty dla krajów członkowskich i Europejczyków.

Tak jak rząd węgierski zaleca spożywanie tradycyjnej żywności zamiast dżdżownic i sztucznego mięsa jako „źródła białka”, Węgry również twierdzą, że stanowią atrakcyjną alternatywę w UE, jeśli chodzi o wojnę i pokój. Dlatego tak zaciekle go atakują. To prawda również tutaj: to, co mówi dolar i jego dobrze zaopatrzone media, jest dokładnie odwrotne: to nie Węgry są odizolowane i „idą łeb w łeb na autostradzie”, ale prowojenna elita w Brukseli. Kraje globalnego Południa, które stanowią dwie trzecie krajów Ziemi, chciałyby jak najszybciej zakończyć europejski konflikt regionalny, na którym poniosą jedynie straty. Niezależnie od wyniku wyborów prezydenckich USA chcą przekazać UE finansowanie wojny, przecież mają inny, XXI wiek. mają plany scementowania amerykańskiej hegemonii XX wieku i potrzebują na to pieniędzy. A pozaeuropejscy sojusznicy Zachodu uważają Chiny, Koreę Północną i Iran za większe zagrożenie niż Rosja, więc woleliby zająć się swoimi „własnymi” konfliktami.

Bruksela i rządy globalistyczne wspierają wojnę kosztem dobrobytu własnych obywateli, co podsumowuje napis umieszczony na traktorze protestującego belgijskiego rolnika: „Obiecaliście dobrobyt i dobrobyt, otrzymaliśmy wojnę i zamiast tego recesja!”. Podczas gdy pieniądze trafiają na Ukrainę w sposób niezauważony, globaliści oszczędzają pieniądze na własnych obywatelach i krajach. Widząc niezadowolenie, nie wystarczy krzyczeć o „przełomie prawicy”, a w efekcie „rozkładzie UE”. Zubożali mieszkańcy Zachodu nie są już tak wściekli z powodu „walki na śmierć i życie między demokracją a autokracją”, ponieważ zdali sobie sprawę, że choć się tym martwią, oszczędności podążają za oszczędnościami. Ponieważ mają coraz mniej do stracenia, coraz więcej ludzi w całej Europie demonstruje przeciwko polityce oszczędnościowej i wojennej globalistycznych tęczowych koalicji.

W tej sytuacji coraz więcej osób podnosi kwestię, że UE finansuje wojnę, a nie państwa członkowskie. Oczywiście są wyjątki, jak premier Estonii, który podziela ambicje Sekretarza Generalnego NATO, który wzywa państwa członkowskie koalicji Ramstein do płacenia rocznej składki wojennej w wysokości 0,25 proc. PKB lub nalega, aby zaciągnięcie unijnego kredytu wojennego na sumę setek miliardów euro na wzór kredytu na odbudowę (RFF). Kanclerz Niemiec Scholz, kierując się „sprawdzonym” przepisem na obowiązkową kwotę przesiedleń, nawołuje pozostałe państwa członkowskie do większego wsparcia dla Ukrainy: Nie chce wprowadzać żadnych merytorycznych zmian, tylko udaje przed Niemcami, że się w to włączy inne – skądinąd niechętne – państwa członkowskie ponoszą większą odpowiedzialność.

Większość jednak zepchnęłaby finansowanie wojny na poziom unijny, nie jest to zbyt zauważalne w ich własnym budżecie i tak naprawdę dopiero następne pokolenie spłaci zaciągnięte kredyty. Alternatywnie może istnieć bankier-cud, który powie „to nie jest dług, to tylko liczby”, więc dług można zawyżać zgodnie z harmonogramem.

Ukraińska pożyczka wojenna, która obecnie oczekuje na zatwierdzenie, jest nie tylko narzędziem tajnej federalizacji, ale także precedensem. Wszyscy wiedzą, że 50 + 20 miliardów euro nie wystarczy na cztery lata, więc wkrótce trzeba będzie zaciągnąć nowe kredyty. Bruksela trzyma się mocno unijnej pożyczki jako Planu A, bo można ją szybciej wdrożyć i spotyka się z mniejszym oporem, niż gdyby miała być głosowana w stolicach wszystkich 26 państw członkowskich. Plan ten wstrzymuje propokojowe stanowisko Węgier, przeciwko któremu wykorzystywane są wszelkie groźby. Elita globalistyczna chce za wszelką cenę skierować Europę na wojenną ścieżkę, chce zmilitaryzować państwa członkowskie z wojenną psychozą i, jak powiedział niemiecki minister obrony, w ciągu pięciu lat przygotować (Niemcy) do wojny.

Węgry nie są w stanie same zatrzymać tego błędnego koła. Z drugiej strony coroczne przedłużenie kredytu wojennego, które wymaga jednomyślności, może spowolnić eskalację, pozostawiając otwartą drogę do zawieszenia broni i negocjacji pokojowych. Kto wie, może po wrześniowych wyborach do parlamentu w Niemczech i w Austrii, oprócz węgierskiego będzie kilka rządów, które będą reprezentować opinię większości Europejczyków, pragnienie pokoju nie tylko na korytarzu, ale także w sala konferencyjna.

Źródło: mogzasterblog.hu

Zdjęcie na okładce: Ilustracja / MTI/EPA/Olivier Hoslet