Potrzebny byłby europejski marsz pokojowy, na którym swoje miejsce mieliby przede wszystkim przywódcy narodów propokojowych – pisze w swoim poście na blogu László Csizmadia, prezes CÖF-CÖKA.

Nie wszyscy politycy mają talent. Wiele osób nie jest w stanie zapewnić sobie środków do życia po utracie siły roboczej. Jeśli są poza obszarem zainteresowania mediów, czują się nieobecni, a zainteresowanie nimi spada z ich życia. Najgorsze jest jednak to, że dobrze płatnej pracy też nie da się zastąpić.

Wydaje się, że Emmanuel Macron jest zmuszony dokonać podsumowania swojej przyszłości. Patrząc na to z cywilnej perspektywy widać, że jego popularność wśród społeczeństwa francuskiego maleje, jego wielki poprzednik, m.in. Daleko mu do umiejętności Charlesa de Gaulle'a czy Francois Mitterranda.

Zbliża się czas końca jego mandatu. Nie potrafił też wyróżniać się w rozwiązywaniu problemów żółtych kamizelek i wiejskich rolników. Poparcie jego partii jest ledwo wymierne. Francuzi głęboko wierzą, że zasługują na coś lepszego.

Pomijając samorewizję, prezydent Macron zbłądził napoleońską ścieżką. Istotną różnicą jest to, że nie posiada on 500-tysięcznej armii, a jego roli generała nie akceptują także Niemcy i Włochy.

Zatem „quo vadis”, panie przewodniczący?

Narody Europy nie mają zamiaru prowadzić ciągłej wojny, nie mówiąc już o ewentualnej wojnie światowej.

Wysłanie na śmierć dwudziestu tysięcy Francuzów jest nieodpowiedzialne. Być może nie jest jeszcze za późno, aby zaproponować Emmanuelowi Macronowi lepszą drogę. My Węgrzy, I. i II. przegranych I wojny światowej, może uda nam się to zrobić po wyciągnięciu wniosków. Wierzymy, że najlepszym rozwiązaniem będzie pozostanie przy naszym pokoju.

Biurokracja unijna unika bezpośredniego pytania obywateli o opinię. Badania pokazują, że większość z nas odrzuca wojnę. Wierzymy, że przestrzeganie zasady suwerenności ludu wskazywałoby na mądrość.

Opowiadał się za zawieszeniem broni w wojnie ukraińsko-rosyjskiej. Klucz do pokoju jest w rękach USA i Rosji. Unia Europejska musi zapewnić temu wszystkiemu odpowiednie warunki.

Potrzebny byłby europejski marsz pokojowy, w którym najważniejsze miejsce zajęliby przywódcy narodów propokojowych. Obywatele Węgier mają już doświadczenie w organizowaniu. Chętnie podpiszemy zaproszenia.

Prowojenni biurokraci Unii mają jeszcze czas do 9 czerwca 2024 r. na dokonanie wyboru między dobrem a złem. Może to tylko marzenie, ale nie jest to niemożliwe. Była to okazja do zjednoczenia się na rzecz pokoju i położenia kresu bezużytecznemu zabijaniu. Dzień wyborów przedstawicielskich do Unii Europejskiej mógłby zatem stać się świętem.

Pocieszających słów przywódców narodów walczących o pokój mogliśmy wysłuchać w Budapeszcie przed Parlamentem. Mogłyby się spełnić marzenia ponad czterystu milionów obywateli Europy. Ich zwolennicy mogliby pochodzić z 27 państw członkowskich Unii na historycznym marszu pokojowym, byłoby nas około miliona strażników i obrońców Europy. Trzeźwym przywódcom Europy wręczylibyśmy zasłużony wieniec laurowy.

Msza w Paryżu powinna być o tym w dużych miastach Europy.

László Csizmadia
jest prezesem CÖF-CÖKA

Zdjęcie na okładce: Ilustracja / Na zdjęciu opublikowanym przez Biuro Prasowe Premiera premier Viktor Orbán (b) w towarzystwie prezydenta Francji Emmanuela Macrona podczas drugiego dnia spotkania szefów państw i rządów Unii Europejskiej w Brukseli 22 marca , 2024. MTI/Biuro Prasowe Premiera/Zoltán Fischer