W interesie Węgier (i Europy) zawsze było posiadanie silnych gospodarczo, stabilnych społecznie Niemiec za partnera. Niestety, powoli dobiegające końca rządy kanclerz Merkel nie były dobre ani dla Niemiec, ani dla Europy.

Według wielu stał się marionetką drugoplanowej władzy, a wielu tłumaczy to aferą, która wybuchła w 2015 roku, kiedy wyszło na jaw, że amerykańskie służby specjalne podsłuchiwały jego telefon komórkowy.

Jeśli chodzi o kryzys migracyjny dławiący niemiecką gospodarkę – być może z tego powodu – nie posłuchał nawet własnego doradcy ekonomicznego, wybitnego ekonomisty Wernera Sinna, który wykłada na kilku uniwersytetach. Wiemy to z faktu, że Sinn przeszedł na emeryturę w 2018 roku, a następnie napisał swoją książkę „W poszukiwaniu prawdy”, w której jasno wyjaśnił, że bilion euro wydany do tej pory na migrantów nigdy się Niemcom nie opłaci. Ujął to tak:

marzycielem może być ten, kto uważa, że ​​zapotrzebowanie na (wykwalifikowanych) pracowników będzie takie samo w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu czy trzydziestu lat. Albo państwo opiekuńcze, albo kraj imigrantów. Jedno i drugie na dłuższą metę nie zadziała.

W przypadku szczepionki przeciwko COVID-19 Merkel opowiada się za tym, aby w UE mogły być stosowane tylko dwie amerykańskie szczepionki (Pfizer i Moderna), które jako pierwsze zostały zatwierdzone przez Europejską Agencję Leków (EMA), pełniącą rolę Organ regulacyjny ds. leków w UE. Prawdą jest, że nie mógł lub nie chciał zlikwidować luki, tak aby oprócz dużych wspólnych zamówień na szczepionki członkowie Związku mogli również indywidualnie negocjować zamówienia na szczepionki, niezależnie od Unii.

Włączyła się w to również węgierska opozycja. W listopadzie rzecznik partii Balázs Barkóczi oświadczył, że „rząd nie powinien przeprowadzać na Węgrach eksperymentów z rosyjską szczepionką przeciwko koronawirusowi na ludziach” . Dodał też, że inne kraje nie mają zamiaru eksperymentować z rosyjskim preparatem na własnych obywatelach. (W nawiasach: od marca tego roku ponad 40 krajów korzysta już z tego...)

Ale w styczniu stało się coś nie do pomyślenia. Kanclerz Merkel ogłosiła to na nadzwyczajnej międzynarodowej konferencji prasowej

niemiecki rząd będzie wspierał stronę rosyjską w uzyskaniu licencji EMA na dystrybucję Sputnika V w UE,

w rzeczywistości, gdy tylko stanie się dostępna, są nawet gotowi do dyskusji na temat produkcji szczepionki w Niemczech. A w zeszłym tygodniu niemieckie portale informacyjne już informowały, że Niemcy kupują 30 milionów dawek rosyjskiej szczepionki Sputnik V, a WHO i EMA rozpoczną oficjalny proces licencjonowania 10 maja.

Krajowa opozycja również przeszła na to, a ich nowym celem stała się szczepionka wyprodukowana przez chińską firmę Sinopharm. DK wystosowała przeciwko niemu petycję, a Gergely Arató, wiceprzewodniczący frakcji lewicowej partii, wezwał na konferencji prasowej rząd do „zakończenia chińskiej kampanii szczepień, która jest niezwykle szkodliwa dla chęci do szczepienia”. !

Ponadto, jako punkt kulminacyjny kampanii antyszczepionkowej w DK, Zoltán Komáromi, partyjny polityk ds. zdrowia , przekonywał w audycji Ejenes Beszéd A w Pestszentlőrince wybuchło potem masowe oburzenie

Burmistrz DK Sándor Szaniszló ogłosił w poście, że niewykorzystane chińskie szczepionki zostaną wysłane z dystryktu.

Jednocześnie setki komentatorów twierdziły, że lewicowa administracja miasta nawet ich o to nie zapytała, mimo że bez zastanowienia przyjęliby Sinopharm.

Jednak wczoraj stało się coś nieoczekiwanego.

Za pośrednictwem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Niemcy i Chiny muszą wzajemnie uznawać szczepionki stosowane przeciwko nowemu typowi koronawirusa – powiedziała Angela Merkel w Berlinie po spotkaniu z chińskim premierem Li Kochi.

Potwierdził ponadto, że Chiny i Niemcy mogą odegrać ważną rolę w walce z epidemią, a oba kraje mogą przyczynić się do umożliwienia szczepień własnych populacji.

I to nie wszystko. W dzisiejszym południowym programie informacyjnym Magyar Televízió niemiecki korespondent telewizji publicznej powiedział również, że świadectwa szczepień niemieckich gastarbeiterów w Chinach, którzy zostali zaszczepieni chińską szczepionką, są już akceptowane w Niemczech.

Jednak zapowiedź Merkel jest jak dobrze wymierzony lewy sierpowy w brodę krajowej opozycji.

Oczywiście widzimy, że bardzo starają się uciec z pułapki, którą sami zastawili, ale jednocześnie wciąż mają nadzieję, że - jeśli nic więcej - przynajmniej chińska szczepionka zostanie złomowana przez WHO i EMA .

Jest ich jednak bardzo mało, zwłaszcza w porównaniu z Merkel.