Piłka nożna jest dla każdego. Nie dość tego, mecz to nie tylko bieg dwudziestu dwóch osób, ale także patriotyzm, uczciwa walka, wiara w siebie i wspólnota.

Są wśród nich ci, którzy mogli być na meczu i ci, którzy kibicują w domu przed telewizorem lub mogą wspólnie pokrzyczeć w jakimś publicznym miejscu, gdy chłopcy ruszają w kierunku bramki.

Odczuwają to wszyscy, którzy mieli szczęście zobaczyć mecz Węgier z Portugalczykami, a zwłaszcza z Francuzami.

Wypełniona Puskás Aréna to szokujący i podnoszący na duchu widok, a entuzjazm węgierskich fanów obiecuje pewny sukces nawet tym, którzy mierzą występy tylko w euro. UEFA taka jest. Mistrzostwa Europy to program pokazowy, który trzeba perfekcyjnie zorganizować, a długofalowym skutkiem będzie załamanie rynku piłkarskiego, obecne gwiazdy turnieju kupowane są przez kluby za ogromne sumy, kibice wydają ogromne sumy na zachwyt lokali gastronomicznych, producenci koszulek i szalików z góry kładą podwaliny pod przyszłe lata, a kochająca piłkę nożną publiczność świata z dalekich krajów zachwyca się tym, jak dobrze wygląda ten budapesztański obiekt, no cóż, jedźmy tam na wakacje , na Węgry.

Węgierscy organizatorzy doskonale wywiązali się ze swojego zadania. Obiekt w Budapeszcie jest spektakularny i namacalnie blisko ludzi, otoczenie też nie do opisania, bo mamy strefę kibica, ulice są bezpieczne, a wirusa udało nam się stłumić przez ostatnie pół roku. Z drugiej strony jest układ zachodnioeuropejski, oczywiście na wysokim poziomie, bo robiono go już tysiące razy, ale na monachijskim stadionie wyraźnie widać wyłaniający się z krzeseł napis monachijski, bo tak mało widzowie są wpuszczani do środka. A Wembley to londyńska szkatułka z klejnotami, sama historia, gdzie odbędą się półfinały i finał. Jednak dla pełnego szczęścia powinna istnieć również organizacja „węgierska”, tłum powinien móc napływać na arenę z 90 000 ludźmi, na rogach ulic powinny znajdować się miejsca z projektorami, a dni powszednie powinny stać się świętem .

Ale wirus jest uparty, zwłaszcza w administracji, więc choć odwieczny przeciwnik Szkocja była wczoraj rywalem Anglików, burmistrz Londynu zaznaczył, że mieszkańcy północy lepiej by nie odwiedzali stolicy, bo nie ma tam strefy kibica, gdzie mogą oglądać mecz, można go sprzedać, a bilety zostały już sprzedane.

Dziennikarze, piłkarze i przedstawiciele prasy wskazują na Puskás Arena jako jedno miejsce, w którym udało im się rozwiązać ten problem. Jeśli Budapeszt jest w stanie zorganizować europejską fazę grupową, a także awansować do 1/8 finału, to co, gdybyśmy nie zagrali już zdezorganizowanego finału na Wembley i nieudanym Londynie, ale z Puskásem?

Oczywiście sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana, ale sugestia ma wartość merytoryczną: Węgry mogą być w tej sprawie pretendentem do Wielkiej Brytanii. Nie tylko jest odpowiedni, nie tylko osiąga poziom, ale jest również całkiem realistycznie lepszym gospodarzem niż inni. Co jest szalonym sukcesem, niezależnie od tego, czy spojrzymy na turystykę, dyplomację, czy osobiste letnie doświadczenia.

Odbudowa stadionu narodowego była warta każdego forinta, Budapeszt zdecydowanie odcisnął swoje piętno na sportowej mapie kontynentu. A UEFA monitoruje i waży, czyli dzieli i mnoży. Po wyciągnięciu pewnych wniosków, czy dezorganizacja Euro dla całego kontynentu jest dobrym pomysłem, czy też jest to jednorazowa i niepowtarzalna konstrukcja, która przepadnie jak złota bramka. Ponieważ nie wszystkie kraje były w stanie dotrzymać obiecanego standardu, zachodnia połowa starego kontynentu, która wciąż żyje w połowie w granicach normy, nie płonie gorączką, a Europa to nie kraj, a kontynent.

Na zdjęciu w tle: dekoracje zapowiadające Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2020 na stadionie Puskás Arena 8 czerwca 2021 r.

Źródło: naród węgierski

Zdjęcie: MTI