Opinia ekonomisty László Bogára z Magyar Hírlap.

Konflikt, który z pozoru wygląda na rosyjsko-ukraińską wojnę technologiczną, trwa już prawie pół roku i nie dość, że nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy się skończy, to jeszcze „coś” objawia się coraz groźniej, w które dotychczas ludzkość wierzyła, że ​​wraz z mroczną erą zimnej wojny pozostawiła po sobie to najpoważniejsze zagrożenie, jakim jest wojna nuklearna, która zniszczy całą ludzkość. amerykański Donald Brennan podsumował istotę doktryny pod nazwą „wzajemnego zapewnienia zniszczenia” (MAD), która stała się wówczas główną ideologią całej epoki zimnej wojny, a także dała długo- terminową legitymację dla broni jądrowej. Nazwa jest akronimem celowo, czyli skrótem, który sam w sobie ma sens, po angielsku mad znaczy szalony. „Szalona gadanina, ale jest w tym system”, jak mówi Hamlet. Istotą tej naprawdę szalonej doktryny jest to, że broń jądrowa jest właściwie „dobra”, a przynajmniej racjonalna, bo jeśli każde z dwóch supermocarstw ma taki arsenał broni jądrowej, że może zniszczyć nie tylko siebie nawzajem, ale cały świat wielokrotnie zniszczą go, to będzie to główna gwarancja wiecznego pokoju na świecie po tym , ponieważ żaden z nich nie użyje po raz pierwszy broni nuklearnej, bo mają świadomość, że byłoby to równoznaczne z samobójstwem.

Oczywiście oba supermocarstwa potrzebowały takiej uspokajającej ideologii, bo spójrzmy prawdzie w oczy, to nie jest tak naprawdę racjonalna strategia ze strony homo sapiens, aby najpierw zbudować te systemy uzbrojenia kosztem setek miliardów dolarów, o których dokładnie wiedzą, że nigdy nie użyje. Że po kilku wiekach wzajemnego terroru niszczy te dość drogie zabawki kolejnym strasznym wydatkiem. Ale MAD wyjaśnił wszystko, a homo sapiens mógł zachować twarz iw tym przypadku, ale Rozum i Cnota nadal rządzą ich działaniami.

A jednak, dla samej egzotyki, warto by się zastanowić, czy gdyby nie tylko wzajemne odstraszanie i terror, ale także wzajemne zaufanie, sympatia, czy używając tak oklepanego słowa z odrobiną rumieńca, miłość byłaby główną organizującą siłę istnienia, wówczas nieco „taniej” i ludzkość mogłaby rozwiązać kwestię pokoju, ale takie naiwne i dziecinne myślenie „na szczęście” już dawno wyszło z mody.

Wszystko to stało się teraz znowu trochę aktualne, ponieważ chociaż dorosłe pokolenia żyjące dzisiaj z większą pewnością wykluczają możliwość wybuchu wojny nuklearnej z konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, to fałszywe poczucie bezpieczeństwa może łatwo stać się śmiertelne. Stosunkowo łatwo zauważyć, że ryzyko wojny nuklearnej nigdy nie było tak duże jak obecnie i że zagrożenie to rośnie z każdym dniem. Podstawowy powód jest bardzo jasny, wojna to gra o sumie ujemnej, w której obie strony przegrywają , stąd patologiczne utrwalenie, że jeśli ja mogę skrzywdzić drugą osobę bardziej niż ona może skrzywdzić mnie, to jest to dla mnie „zysk” , czyli wzajemna autodestrukcja, jej najbezpieczniejszy psychologiczny fundament.

Rosja i Imperium Amerykańskie wpędzają się nawzajem w coraz bardziej niebezpieczną pułapkę. (Ukraina nie jest nawet wojennym „touchpadem” wartym wzmianki w tym kontekście, bo ta wojna toczy się od początku między Ameryką a Rosją.) Istotą tej pułapki jest to, że obie strony wierzą, że nie mogą pozwolić, by druga strona wyszła zwycięsko . , i choć żaden z nich nie śmie się do tego przyznać, nawet przed samym sobą, coraz częściej widzą potrzebę zapobieżenia zwycięstwu drugiej strony za wszelką cenę . A ta cena może nawet obejmować wojnę nuklearną. Z nowych i nowych oświadczeń jasno wynika, że ​​żadna ze stron nie może już interpretować kompromisu, i właśnie dlatego, a było to bezprecedensowe nawet w najbardziej napiętych momentach zimnej wojny, nawet najbardziej elementarne płaszczyzny kontaktów dyplomatycznych były celowo i niegrzecznie uczynione wzajemnie bezużytecznymi.

Oczywiście moglibyśmy to wszystko uznać za rytualną walkę, w której obie strony wiedzą, że i tak dojdą do porozumienia, po prostu szukają lepszej pozycji przetargowej, ale coraz bardziej wydaje się, że tak nie jest i „ szaleństwo” (MAD) naprawdę zdaje się przejmować władzę nad imperialnymi decydentami.

Fakt, że w listopadzie odbędą się wybory w Ameryce, w których stawka jest bardzo wysoka dla obu stron, a obie strony starają się wygrać z jak najbardziej brutalną propagandą wojenną, wpędzając się nawzajem w tę i tak już śmiertelną pułapkę w jeszcze groźniejszej sposób, nie pomaga też przyczynie. Oczywiście możliwe jest również, że „nieistniejący” kontrolujący świat postanowili skrócić redukcję populacji ludzkiej do jednego procenta obecnej, a nuklearny Armageddon wydaje się być do tego najbardziej logicznie odpowiedni.

Do tej pory można było przynajmniej mieć nadzieję, że władcy świata nie chcą „zabrudzić” Ziemi globalną wojną nuklearną, tylko osiągnąć radykalną „zmniejszenie liczebności” w dłuższym okresie czasu, z znacznie bardziej wyrafinowane narzędzia i metody, ale możliwe, że ich strategia uległa zmianie. Zgodnie z „wykonaną” choreografią, tak jak wojnę sprowokowała Ameryka od Rosjan, tak oczywiście będzie z użyciem broni nuklearnej , a wszystko wskazuje na to, że szybko rośnie szansa wzajemnego samozniszczenia. A najbardziej bolesne jest to, że struktury rządzące Europą wręcz entuzjastycznie pomagają temu jako prymitywne prymitywne marionetki.

Źródło: Magyar Hírlap

Autor: ekonomista László Bogár

(Źródło: Getty Images )