Ratusz w Marosvásárhely, który od niedawna odpowiada tylko na petycje pisane po węgiersku, musi „nauczyć się” posługiwania się językiem węgierskim, przestrzegania prawa i przede wszystkim szacunku dla własnych obywateli.

Musisz im powiedzieć. W okólniku ostrzegają przed obowiązkiem używania języka ojczystego w Marosvásárhely. Vilmos Portik , zastępca burmistrza Marosvásárhely, został zmuszony w wewnętrznym piśmie okólnym wezwać kierowników ratusza do przestrzegania przepisów ustawy o administracji publicznej i odpowiadania na pisma publiczne również w języku węgierskim. Akcja została podjęta po tym, jak Krónikaonline poinformowała biuro prasowe Urzędu Marszałkowskiego, że w ostatnich miesiącach przywódcy zaniedbali przestrzeganie porządku prawnego.

Dwóch czytelników wskazało osobiście, a inni wyrazili swoje niezadowolenie na portalach społecznościowych, ponieważ z naruszeniem prawa urząd miasta Marosvásárhely od niedawna odpowiada tylko w języku państwowym na pisma i pisma, które obywatele piszą i składają po węgiersku. Obowiązująca od około dwóch dekad ustawa o administracji publicznej mówi jasno: w miejscowościach, w których odsetek ludności mniejszościowej sięga 20 proc., członkowie społeczności mogą nie tylko porozumiewać się z władzami lokalnymi w języku ojczystym, ale gminy są zobowiązane do udzielania odpowiedzi w tym samym języku, w którym zwróciły się do nich zainteresowane osoby .

Portal z ciekawości zaczął testować system i złożył trzy zgłoszenia skierowane do „szacunkowych urzędników ratuszowych”. Zgłoszenia złożone pod koniec czerwca otrzymały uprzejmą odpowiedź listem poleconym w przewidzianym prawem 30-dniowym terminie. Jednak wszystkie listy z odpowiedziami zostały napisane wyłącznie w języku rumuńskim, całkowicie zapominając o załączeniu wersji węgierskiej. Stosunek władz w Marosvásárhely do prawa, posługiwania się językiem węgierskim, a co za tym idzie społeczności około pięćdziesięciotysięcznej jest tym bardziej zaskakujący, że Dorina Florei .

Nie można powiedzieć, że aparat urzędu jest przeciążony tłumaczeniami, gdyż większość obywateli – niezależnie od narodowości, co jest zwyczajem odziedziczonym z przeszłości – zazwyczaj zwraca się do ratusza z pismami sporządzonymi w języku rumuńskim. Są też ludzie, którzy piszą po rumuńsku, najwyraźniej mają trudności z pisaniem w języku państwowym, ale nie odważą się używać swojego języka ojczystego z obawy przed negatywną reakcją” – powiedział anonimowy pracownik urzędu burmistrza w Marosvásárhely, który miał dostęp do do niektórych zgłoszeń do połowy 2010 roku.

Vilmos Portik, wiceburmistrz miasta RMDSZ, przeprosił za to, co się stało, dodając, że też był zaskoczony, gdy dowiedział się o nowym „zwykłym porządku”. Jak powiedział, z pomocą pracowników działu prawnego sporządził stenogram, w którym zwraca uwagę wszystkich dyrektorów na przestrzeganie litery prawa. Portik nie potrafił udzielić precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, jaka jest przyczyna tego rodzaju regresu nowej, węgierskiej administracji miasta.

„Również jestem zaskoczony i mogę tylko zgadywać, że wszystko, od zaniedbania po nieodpowiedzialność, mogło do tego doprowadzić. Nie zakładam złej woli” – wyraził swoją opinię wiceprezydent. Jednocześnie dodał, z tego, co wie, tłumacze ratusza mieli trudności z terminowym wykonaniem wszystkich swoich zadań ze względu na wyjątkowo duży nakład pracy. Jest jednak przekonany, że wewnętrzny okólnik odniesie skutek i nie będzie już łamania prawa.

Źródło: Kronikaonline

(Źródło obrazu okładki: Wikipedia)