Tamás Deutsch, szef delegacji Fidesz do Parlamentu Europejskiego, mówił o konfliktach między instytucjami UE:

„Kontynentowi zagraża nie tylko czwarta fala epidemii, ale także presja migracyjna z Afganistanu.
Jak Bruksela poradzi sobie z wyzwaniami?” Unia Europejska boryka się z problemami od dziesięcioleci. Jej wkład w wyniki światowej gospodarki stale maleje, nie stoi na skraju konkurencji technologicznej, a jej samodzielna waga militarna jest niewielka. A jej wpływy geopolityczne spadły do ​​tego stopnia, że ​​nie jest w stanie nawet w swoim najbliższym otoczeniu, na Bałkanach, podjąć decyzji o przyspieszeniu procesu akcesyjnego krajów Bałkanów Zachodnich kierując się swoimi podstawowymi interesami.

Zamiast tego prowadzi politykę brnięcia i ociągania się, której konsekwencją jest to, że w regionie kluczowym dla bezpieczeństwa Europy przeważają interesy rosyjskie, chińskie, tureckie i amerykańskie.

W przypadku Afganistanu również widzimy, że UE nie dostała karty.
Brukselscy przywódcy gadają bzdury, ponieważ ogromna fala migracji zagraża kontynentowi. Należy zapobiec napływowi migrantów i wzmocnić europejskie linie obronne.

Termin wyznaczony przez Parlament Europejski dla Komisji Europejskiej na wykonanie dekretu o warunkowości, który grozi wycofaniem funduszy unijnych, upłynął w minioną środę.
Co kryje się za tym zagrożeniem? To, co robi PE, nie jest już tragikomedią, ale frontalnym atakiem lewicowej większości w parlamencie na tak definiujące europejskie wartości, jak suwerenność narodowa i konstytucyjna oraz reprezentacja interesów narodowych.

Jednym z ich najważniejszych narzędzi w tej ideologicznej walce jest tzw. dekret o rządach prawa, który wbrew swojej nazwie jest ostrym narzędziem szantażu wobec krajów, które chcą iść własną drogą przeciwko europejskiemu lewicowemu mainstreamowi. Wszystkie te polityczne wymuszenia i kary przypominają najciemniejsze dni historii XX wieku.

Czy Komisja Europejska sprzeciwia się temu przedsięwzięciu?
Niech nikt nie myśli, że to walka dobra ze złem! W tej europejskiej walce politycznej zderzają się źli i jeszcze gorsi. Jedynym sporem między nimi jest stosowanie wspomnianego już narzędzia szantażu. Cele są te same, tyle że komisja podążałaby własną, starą biurokratyczną drogą, PE chce otwartej wojny politycznej z krajami reprezentującymi Europę narodów. Lewicowa większość chce zamienić Parlament Europejski w policję polityczną, a nie chce nawet zwracać uwagi na najbardziej oczywiste formalności”.

Źródło: Magyar Hírlap
Zdjęcie: Árpás Földházi