Wojna rosyjsko-ukraińska zdominowała poprzednie wątki kampanii i od tego czasu premier Viktor Orbán konsekwentnie reprezentuje swoją pokojową politykę, podczas gdy jego pretendent Péter Márki-Zay „gadał w tę iz powrotem” i odnosząc się do tego, może zmienić węgierską politykę unikania wojny, jeśli wygra wybory, powiedział w niedzielę dyrektor Instytutu Nézőpont w radiu Kossuth.

Sámuel Ágoston Mráz podkreślił w niedzielnym programie prasowym, że w przypadku zwycięstwa Pétera Márki-Zaya mógłby powiedzieć, że przewidział: był pod każdym względem otwarty na to, że Węgry staną się w jakiś sposób częścią wojny.

Zwrócił uwagę, że „w 2006 roku Ferenc Gyurcsány nie przewidział, ale oszukał wyborców, teraz Péter Márki-Zay przewiduje z trudem i trzeba to usłyszeć”.

Politolog Tamás Lánczi podkreślił: opozycja mogła powiedzieć, że wyraźnie stoi za rządem w kwestii wojny i pokoju, więc zarówno ona, jak i kraj mieliby lepiej „niż z tą propagandą wojenną, którą rozpoczęli”.

Z drugiej strony opozycja uczyniła wojnę tematem kampanii, a ponadto „interweniowała po stronie wojny” – powiedział.

Zdaniem Tamása Láncziego, biorąc pod uwagę ostatnie cztery lata, nie jest to zaskakujące, ponieważ rząd wyraźnie kilkakrotnie wyciągał rękę przyjaźni, na przykład podczas epidemii koronawirusa, i nawoływał do jedności narodowej, ale opozycja „po krótkim czasie kilkuminutowego wahania”, zdecydował, że w żaden sposób nie pomaga rządowi, „ale przeciwstawia się mu na wszelkie możliwe sposoby”.

Sámuel Ágoston Mráz zauważył, że wypowiedzi opozycji, które dokonują paraleli między wojną rosyjsko-ukraińską a wydarzeniami na Węgrzech w 1956 r., nie odpowiadają rzeczywistości historycznej.

Tamás Lánczi powiedział, że SMS-y wysyłane przez tajemniczą firmę DatAdat zarejestrowaną w Estonii to jedno z największych oszustw wyborczych popełnionych od czasu zmiany ustroju.

Podkreślił, że ta firma ma węgierskich właścicieli, byłego premiera Gordona Bajnaia, jego byłego tajnego ministra Ádáma Ficsora i byłego szefa kampanii MSZP Viktora Szigetváriego, a wśród jej liderów są m.in. dekada.

Tamás Lánczi zapytał, czy ta firma działa uczciwie, dlaczego nie działa na Węgrzech i jak uzyskała dostęp do danych wyborców.

Podkreślił, że firma może nielegalnie przechowywać takie dane osobowe, poufne, wrażliwe jak imię i nazwisko oraz numer telefonu, które mogłyby zostać wykorzystane w "bardzo zły sposób".

Tamás Lánczi mówił też o tym, że wysyłanie takich wiadomości może kosztować setki milionów forintów, dlatego problemem jest to, że firma działa za granicą, ponieważ nie można do niej zastosować węgierskiej ustawy o finansowaniu kampanii.

Politolog zauważył, że według doniesień prasowych próbowali pomóc opozycji setkami milionów forintów w regionie transatlantyckim, "mówiliśmy o kokainowych pieniądzach i nie tylko".

Mráz Ágoston Sámuel powiedział, że trzeba rozróżnić, kiedy dany obywatel wyraża całkowicie legalną zgodę na przetwarzanie jego danych przez wybraną przez siebie stronę, a następnie dzwonią do niego, podczas gdy w przypadku DatAdat nieznana organizacja pozyskała dane anonimowo .

„Kto wie, co się dzisiaj wydarzy, jakie przesłania otrzymają wybrańcy?” - spytał.

Dyrektor Instytutu Nézőpont stwierdził, że wiadomości wysyłane z nieznanego miejsca z zamiarem wywarcia wpływu są uważane za nielegalne i sprzeczne z demokratycznym duchem wyborów.

Dodał, że obserwatorzy wyborów OBWE opublikują swój kolejny raport w poniedziałek, „ich wiarygodność będzie zależała od tego, czy wspomnią o sprawie DatData, czy po prostu powiedzą zwykłą mantrę, którą można znaleźć we wszystkich tego typu dokumentach Parlamentu Europejskiego, począwszy od zachodniej prasy, aby znaleźć ".

Poza tym Tamás Lánczi nazwał to zdumiewającym, że ta opozycja od dziesięciu lat domaga się rozszerzenia systemu głosowania pocztowego, a potem, gdy znajdą „trzynaście zgniłych głosów pocztowych” w Transylwanii, zniosą to wszystko.

"To jest insynuacja", ktoś chciał sfabrykować dowody korupcji węgierskiego systemu wyborczego, chciał stworzyć fałszerstwo wyborcze, aby unieważnić głosy zza granicy - powiedział politolog.

Sámuel Ágoston Mráz podkreślał, że przez całą kampanię Péter Márki-Zay starał się podkreślać, jak bardzo kocha Węgrów za granicą, a potem w wyniku „sztuczki” zadeklarował, że oddane przez nich 2-300 tys. „wyrzucony do kosza”.

MTI

Zdjęcie: magyarnemzet.hu/Zoltán Havran