W całej Europie panuje kryzys użyteczności i energii, nawet klasa średnia jest dotknięta rosnącymi kosztami – stwierdził Dániel Deák, XXI. Czołowy analityk Század Intézet, który twierdzi, że należy to podkreślać, ponieważ wielu ludzi wciąż macha ręką na wiadomość o tym, jak drogie są benzyna i usługi komunalne na Zachodzie, ponieważ ludzie tam zarabiają więcej, więc mogą za to zapłacić.

Dziś jednak już tak nie jest: wielokrotny wzrost kosztów mediów i cen benzyny, które powoli spadają poniżej 1000 forintów, nawet w krajach zachodnich stanowi tak duże obciążenie, że coraz mniej ludzi jest w stanie udźwignąć.

Z drugiej strony na Węgrzech ludzie są chronieni przez cięcia w dostawach mediów i ograniczenia cen gazu, na które nawet Austriacy patrzą z zazdrością. Nic dziwnego, że austriaccy kierowcy od razu zaczęli narzekać, że nie mogą już przekraczać granicy po tanią benzynę. To również wyraźnie pokazuje, że rosnące ceny są również poważnym obciążeniem dla teściów.

Analityk zwrócił uwagę na fakt, że Viktor Orbán dotrzymuje obietnicy wyborczej i robi wszystko, aby utrzymać istotną dla ludzi redukcję użyteczności. W związku z tym, w przeciwieństwie do polityki lewicy, po wyborach nie było działań oszczędnościowych, ale utrzymanie dotychczasowej polityki gospodarczej, której częścią było zwiększone zaangażowanie firm generujących dodatkowe zyski w ciężary publiczne.

Lewicowa prasa propagandowa też była zdezorientowana tym pytaniem, najpierw pisali, że nie ma czegoś takiego jak dodatkowy zysk, a dzień później zaczęli pisać o tym, ile dodatkowego zysku produkują np. firmy energetyczne. Sytuację lewicy dodatkowo komplikuje fakt, że niemal równocześnie z zapowiedzią rządu węgierskiego rząd brytyjski zapowiedział opodatkowanie dodatkowych zysków koncernów energetycznych. Węgierskie rozwiązania są więc zaraźliwe i coraz więcej osób traktuje je jako wytyczne.

„Aby utrzymać suwerenną węgierską politykę gospodarczą, konieczne jest, aby Węgry oparły się obecnej polityce sankcji Brukseli i odrzuciły pierwotne plany embarga na ropę” – powiedział Dániel Deák. „Według informacji, które wyciekły, Bruksela ustępuje i oczekuje się, że żadne sankcje nie będą dotyczyć ropy naftowej dostarczanej rurociągami, więc nasz kraj jest zasadniczo zwolniony. To poważny sukces iz tym Viktorem Orbanem reprezentował nie tylko węgierskie, ale i ogólnoeuropejskie interesy.

Konkurencyjność Europy całkowicie by się załamała, gdyby wprowadziła embargo na ropę i gaz wobec Rosji, bo o ile dla konkurentów energia jest znacznie tańsza, o tyle na starym kontynencie wszystko jest niezwykle drogie. Jeżeli sytuacja będzie się nadal pogarszać, ucierpi na tym konkurencyjność Europy. Możemy mieć tylko nadzieję, że Węgry ochronią Europę przed autodestrukcyjną polityką, podobną do kryzysu migracyjnego z 2015 roku, kiedy nasz kraj zatrzymał setki tysięcy migrantów na południowej granicy”.

Politolog widzi, że krajowa lewica nie dostrzega tych zjawisk, jest tak zdezorganizowana, że ​​nie ma prawie żadnego związku z rzeczywistością, nie jest też w stanie interpretować procesów politycznych. „Więc oni również rozmawiają tam iz powrotem o embargu na ropę, nie są w stanie sformułować jasnego stanowiska. Nie powinniśmy jednak mieć wątpliwości: gdyby wygrali 3 kwietnia, bez oporu spełniliby oczekiwania Brukseli, nawet gdyby naruszyli fundamentalne interesy Węgier” – powiedział Dániel Deák.

Źródło: Magyar Hírlap

Autor: Zsolt Sütő-Nagy

Zdjęcie: HírTV