Jak być może pamiętacie, na kilka dni przed wyborami na nielegalnym wysypisku w Jedden, w sąsiedztwie Marosvásárhell, znaleziono częściowo spalone karty do głosowania. Następnie z doniesień Transteleksu i hvg.hu jasno wynika, że ​​karty do głosowania bez wyjątku zawierały głosy oddane na opozycję. Jak napisał MTI, policja hrabstwa Maros zbadała miejsce zdarzenia i zebrała dowody.

Jednak portal informacyjny Krónika poinformował wczoraj, że śledztwo w sprawie częściowo spalonych kart pocztowych wyrzuconych na nielegalne wysypisko śmieci zlokalizowane na granicy osiedla Jedd w pobliżu Marosvásárhely nadal trwa, ale prokuratura okręgowa Maros zakłada, że ​​jest to farsa wystawiony dla prasy .

Jak można przeczytać, Mircea Galina , rzecznik prokuratury okręgu Maros, rozmawiał na ten temat z węgierską opozycyjną gazetą Népszava. Rzecznik potwierdził podaną wcześniej informację prasową, że było trzynaście wypełnionych kart do głosowania i kilka pustych kopert . Jak powiedział, dotychczasowe śledztwo nie przyniosło rezultatów, ponieważ na miejscu nie ma kamer monitoringu, częściowo spalone i zniszczone papiery były bardzo brudne, nie znaleziono na nich odcisków palców.

Uszkodzone szczątki zostały wysłane do Bukaresztu w celu przeprowadzenia badań biokryminalistycznych. Według Mircei Galiny karty do głosowania i koperty mogły pochodzić z dowolnego miejsca w hrabstwach Maros i Hargita. Wydaje się, że nie są to głosy ważne, dane identyfikacyjne są niepełne. Przypuszczalnie paczki listów wyjęte ze skrzynek pocztowych były napełniane, a następnie niszczone, zbierano puste, wyrzucone koperty, a całość organizowano dla prasy. Jeśli chodzi o to, kto stoi za tym, co się stało, kim lub kim byli dyrektorzy, być może dochodzenie z zakresu medycyny sądowej pomoże odpowiedzieć na to pytanie.

źródło: kronika internetowa

Zdjęcie: Komenda Główna Policji Okręgu Maros