Gyurcsány naprawdę zaczął. Bardzo chce poznać kogoś lub kogoś – przede wszystkim za granicą, bo w kraju nie ma znaczącego partnera politycznego – kto mógłby być skutecznym sprzymierzeńcem w jego dążeniach do obalenia Viktora Orbána. Ale im bardziej się stara, tym większy świat zewnętrzny się z niego śmieje. Twoje posty na Facebooku o przygotowaniach dają ci wszelkie powody.

Ale po pierwsze, nie zaszkodzi potraktować to poważnie. Doskonale wiemy, że tylko w Europie od wybuchu wojny upadły rządy brytyjski, włoski, bułgarski i estoński – bez wyborów. A zimy jeszcze nie ma, a energia już się wyczerpuje w wyniku nietrafionych sankcji wojennych Unii. Ceny energii elektrycznej, gazu i paliw w naszym regionie są niebotyczne. A jeśli mieszkania ostygną za kilka miesięcy, to nie jest pewne, czy obywatele państw zachodnich, które były okupowane przez były Związek Sowiecki i które uciekły z Jałty, które nie zostały rzucone Stalinowi i dzięki temu przyzwyczaiły się do dobrobytu w Niemczech kuli, zareaguje uśmiechem. To, co wydaje się dobiegać końca, a linia upadłych rządów może wydłużyć się o jeden lub dwa.

Gyurcsány jest przekonany , że Węgry również znajdą się na tej liście. A skoro już cztery razy z rzędu nie udało mu się pokonać Viktora Orbána , to niech przyjdzie nowa centrala, w realizacji wizji neomarksistowskich Stanów Zjednoczonych Europy.

mówi Csurka , „czołgi wyszły, banki wróciły” i chcą złożyć na barki państw narodowych scentralizowaną władzę nowego imperium. Wpuszczając migrantów, którzy są niebezpieczni dla naszych tradycji i sposobu życia, próbują nam wmówić, że to jest prawdziwa demokracja, to jest prawdziwa niepodległość i wolność, z makiem zwanym europejskością. A Gyurcsány zostałby posadzony obok kierownicy jako zięba ozdobna. I tak nie musi robić nic sensownego, prawdziwy testament i tak byłby do niego telefonowany z Brukseli zamiast z Moskwy.

Dlatego w swoich postach wyśmiewa Orbána i dlatego próbuje rozśmieszyć Węgrów z premiera, którego krytyka ze strony Böszmego jest ewidentnie całkowicie odwrotna do zamierzonej.

W końcu wiedzą, że podczas gdy Gyurcsány tylko mówi, Viktor Orbán – jako jedyny w Europie – naprawdę chroni ludzi przed ekstremalnymi skutkami trudności gospodarczych spowodowanych wojną, w porównaniu z siłą rządu.

Gyurcsány, który porzucił swoją tradycyjnie antyużyteczną politykę, teraz nagle wypromował się jako orędownik redukcji użyteczności. Teraz, gdy wspierane przez miliony państwo Orbána jest w stanie rozwijać swoje zdolności ochrony gospodarki tylko przy pomocy konserwatywnej woli politycznej, Ferenc zaczyna mówić o sprawiedliwości. Żeby niebo na niego nie spadło!

Mówi:
„Ideologia zamiast chleba? (…) Chleb bez przyzwoitych zasad to tylko polityczna prostytucja. (...) A zasady same w sobie, jeśli nie towarzyszy im chleb, są próżnymi i fałszywymi próbami samousprawiedliwienia władzy. Co oczywiście kończy się niepowodzeniem”.

Można powiedzieć, że Gyurcsány się myli. Ale dobrze wiemy, że się nie myli. Błąd obejmuje również możliwość braku intencji. On natomiast celowo i złośliwie twierdzi, wprowadzając Węgrów w błąd, że zasady narodowej, chrześcijańskiej ideologii prowadzą do tego, że w końcu nie będzie chleba, a rząd upadnie.

Społeczeństwo węgierskie funkcjonowało dobrze przez 12 lat. Nieomylnym tego dowodem jest jednomyślna wola ludu. Z drugiej strony przez pół wieku narzekaliśmy na bagnetową ideologię Gyurcsány'ego. Ledwie mogliśmy się go pozbyć.

To jest ideologia, którą Ferenc chce przywrócić, to jest to, co chce ustawić jako przyzwoite.

Powiedz mi: czym jest prawdziwa polityczna prostytucja, jeśli nie tym?

Źródło: 888.hu

Autor: József K. Horváth

Zdjęcie: Magazyn flagowy