Zawsze uważałem, że religia nie jest sprawą prywatną, ale publiczną, osobistą – zadeklarował László Bíró w związku z rozpoczynającym się w sobotę pierwszego października spisem powszechnym. Emerytowany katolicki biskup obozowy zachęca zatem wiernych do wyznania wiary podczas spisu powszechnego i okazania siły w obronie swoich wartości.

Myślę, że to wielka sprawa, że ​​w spisie pytają mnie, jaka jest moja tożsamość, jak myślę, jaki jest mój światopogląd, nie zawsze tak było – powiedział naszej gazecie emerytowany katolicki biskup obozowy László Bíró w związku ze spisem powszechnym zaczyna się w sobotę. Zaznaczył, że: wcześniej, przed zmianą ustroju, było hasło, że wiele rzeczy jest sprawami prywatnymi, a nie publicznymi i każdy sobie radzi ze swoją wiarą. Jak powiedział, z tego powodu wierni byli zmuszani do swego rodzaju katolicyzmu zakrystii. „Ja sam zawsze tak twierdziłem”.

religia nie jest sprawą prywatną, ale sprawą publiczną, sprawą osobistą. To jak małżeństwo, które jest najbardziej osobistym aktem ludzkiego życia.

Jednocześnie jest to również sprawa publiczna, ponieważ społeczeństwo czerpie większość swojego kapitału ludzkiego z małżeństwa. A religia to też sprawa publiczna, bo dzisiejsze społeczeństwo nie mogłoby istnieć bez swojej chrześcijańskiej przeszłości. Dzieje się tak tylko dlatego, że chrześcijaństwo przez wieki położyło wiele rzeczy na stole Europy, powiedział emerytowany biskup Tabor.

László Bíró mówił także o: wierzący chrześcijanin wyznaje, że należy do grona ludzi skupionych wokół ewangelii, dobrej nowiny. – A kiedy ktoś odczuwa wielką radość, zwykle szuka kogoś, z kim mógłby się nią podzielić. Jeśli my, chrześcijanie, naprawdę jesteśmy zespołem należącym do Ewangelii, to nie jesteśmy zmuszeni do wyrażania naszej radości. Nie tylko dlatego, że wspólna radość to podwójna radość. A jeśli dzielisz się radością, chroni cię to przed izolacją – podkreślił. Emerytowany biskup obozowy wyjaśnił:

jeśli jesteśmy pytani o naszą wiarę w spisie ludności, jest to dar, ponieważ możemy wyrazić naszą radość.

Według jego słów, widząc heterogeniczność społeczeństwa, coraz ważniejsze jest, kto ma jaką tożsamość. A kiedy komunikujemy, gdzie przynależymy w naszym myśleniu religijnym i światopoglądzie, wyrażamy naszą tożsamość. – A mówienie o tożsamości jest dobre dla wszystkich, zarówno dla tego, kto ją mówi, jak i dla tego, z kim ją dzielę. W ten sposób gromadzenie danych spisowych może służyć wzmocnieniu naszej tożsamości i nie stanowi problemu, jeśli społeczeństwo również wie, że rzeczywiście istnieją chrześcijanie. Nie wystarczy być dobrym, trzeba jeszcze zachować pozory dobroci. W innym podejściu to powiedzenie jest również prawdziwe

nie wystarczy być chrześcijaninem, trzeba wyglądać jak chrześcijanin. Trzeba pokazać społeczeństwu, że są chrześcijanie. A jeśli odważymy się wyznać własną tożsamość, to niezależnie od kierunku obecnej władzy nie da się zmarginalizować grupy, która stanowi znaczną część społeczeństwa.

Jeśli podczas spisu ludności ukrywamy naszą chrześcijańską tożsamość, szkodzimy też społeczeństwu, bo dobrze wiedzieć, że są ludzie, którzy strzegą wartości. I to też jest dla nas dobre, jeśli ktoś poza nami to zauważy – podkreślił László Bíró. Dodał: naszym obowiązkiem jest deklarowanie i przekazywanie własnych wartości.

2022Plusz: Kiedy byłem dzieckiem, uczono mnie i nadal to robię, że idąc przed kościołem należy się zatrzymać i zrobić znak krzyża. Często obserwuję, jak wiele osób stosuje się do tej nauki i widzę, że większość z nich – trochę zawstydzona – spieszy się. Zatrzymuję się i czynię krzyż, trochę medytuję. I świat zaczyna świecić!

Źródło: naród węgierski

Wyróżniony obraz: YouTube