Większość lekarzy rodzinnych w hrabstwie Győr i Győr-Moson-Sopron już zgodziła się na działanie nowej struktury dyżurów, więc system może działać płynnie od kwietnia, powiedziała Elza Pergel w programie Hangoló na Karc FM. Według wiceburmistrza Győr, główną rolę w oporze lekarzy rodzinnych odegrał prezes okręgu Węgierskiej Izby Lekarskiej László Szijjártó, któremu udało się wpłynąć na lekarzy.

Elza Pergel była zdezorientowana obiekcjami lekarzy rodzinnych co do przekształcenia systemu dyżurów, bo gmina przygotowywała się do przekształcenia od trzech lat, a nawet próbowała zaangażować w te prace kierownictwo Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Petz Aladár od początku. Według zastępcy burmistrza Győr, lekarze rodzinni od lat opowiadają się za restrukturyzacją systemu dyżurów, jednocześnie sprzeciwiając się inicjatywom dotyczącym restrukturyzacji. W wyniku ich protestu uruchomienie nowego systemu dyżurów było bardzo utrudnione, a obowiązki nieobecnych lekarzy rodzinnych przejęli mieszkańcy oraz personel pogotowia ratunkowego.

Jednocześnie zastępca burmistrza podkreślił:

pomimo tego, że lewicowe media sugerowały coś przeciwnego, zgodnie z jego doświadczeniem ludność nie dostrzegała żadnych trudności w związku z tym, co się stało.

Elza Pergel poruszyła również fakt, że dużą rolę w oporze lekarzy odegrał prezydent powiatów Győr-Moson-Sopron Węgierskiej Izby Lekarskiej (MOK), który potrafił sprowadzić lekarzy rodzinnych na złą drogę .

W celu rozwiązania sytuacji naczelna lek. powiatu Katalin Szász zwróciła się do lekarzy pierwszego kontaktu w formie postanowienia, w którym zwróciła im uwagę na konsekwencje prawne niezarejestrowania się w systemie dyżurów. Według jego wiedzy, wezwanie to zmobilizowało już siedemdziesiąt pięć procent lekarzy pierwszego kontaktu, którzy również wywiązali się z obowiązku rejestracji.

Jak napisano również w naszej gazecie, naczelni lekarze okręgów Szabolcs-Szatmár-Bereg i Győr-Moson-Sopron ostrzegli protestujących pracowników podstawowej opieki zdrowotnej, aby dwa razy w miesiącu pełnili służbę, od czwartej po południu do dziesiątej wieczorem, i zgłosić do biura głównego oficera medycznego do 31 marca, że ​​zastosowali się do wezwania. Każdy, kto nie zastosuje się do wezwania zawartego w decyzji, może zostać ukarany grzywną w wysokości od trzydziestu tysięcy HUF do pięciu milionów HUF, a jego licencja może zostać cofnięta.

W odpowiedzi na to, co się stało, liderzy Węgierskiej Izby Lekarskiej poradzili lekarzom rodzinnym protestującym przeciwko nowemu systemowi dyżurów, aby ubiegali się o pracę na wezwanie, ale nie podpisywali umowy z Państwowym Pogotowiem Ratunkowym. Gyulá Kincses nazwał ogłoszenie niebezpieczną i niepotrzebną groźbą, ale jednocześnie uważali, że należy je uszanować.

Liderzy MOK zasugerowali również, aby zaangażowani lekarze rodzinni tworzyli stowarzyszenia procesowe, a organ publiczny wziął na siebie koszty prawne i organizację stowarzyszeń procesowych..

Izba lekarska podniosła również możliwość wszczęcia postępowania administracyjnego w celu stwierdzenia nieważności decyzji lekarza, którą uważa za wadliwą. Reagując na wypowiedź Kincseséka, Gergely Gulyás, minister kierujący Kancelarią Premiera, wyjaśnił jednocześnie w najnowszym Government Info:

nikomu nic nie grozi, chodzi tylko o przestrzeganie prawa, które dotyczy wszystkich.

Nawiasem mówiąc, Narodowe Pogotowie Ratunkowe poinformowało również, że ponad 130 lekarzy pierwszego kontaktu zgłosiło się do służby w Győr-Moson-Sopron oraz w hrabstwie Borsod-Abaúj-Zemplén – gdzie przejdą na nowy system dyżurów - coraz więcej też się przyłącza.

Źródło: naród węgierski

Obraz wyróżniony: Przewodnik po zdrowiu