Proszę państwa, Niemcy to Niemcy. Wszystko dzieje się tam tak, jak powinno, logicznie, konsekwentnie i rozsądnie. Ale po tym śnie, wkrótce się budzimy. Szkoda, że ​​nie Niemcy.

Niemieckie „zielone lobby” pogrąża się w euforii, bo wreszcie pozbyło się trzech ostatnich elektrowni atomowych. Jest więc co świętować, bo ten krok to – jak to określiła aktywistka zielonych – także postęp w ochronie środowiska.

Tak, to może być postęp, ale nie każdy postęp jest zbawienny. Bo jeśli, powiedzmy, ktoś stanie na skraju przepaści i zrobi krok do przodu… czy to nie jest przyjemne?

Bo jakim krokiem naprzód jest zamykanie jednostek produkujących czystą energię i otwieranie w zamian kopalni węgla brunatnego, nawet za cenę zrównania z ziemią niektórych osiedli.

Co jest w tym dla zieleni? W końcu nie wyrównują domów spod nich, nie eksmitują ich z domów.

Warto - dla nich. Mogą więc świętować. Powiedzmy, że energię można uzyskać z węgla brunatnego w szczególnie zanieczyszczający sposób. To poważny sukces, zwłaszcza jeśli celem było zwiększenie zanieczyszczenia powietrza. Zwolennicy warzyw jakoś zapominają, że 45 proc. miksu energetycznego kraju zostało już wyprodukowane z kopalnych nośników energii, które – skoro energetyka jądrowa stanowiła „jedynie” 6 proc. – będą mogli uzyskać dodatkowe 6 proc. ze spalania paliw kopalnych.

Jest też sieć francuska. Pozyskują energię elektryczną z energii jądrowej, ale nie jest to niemiecki atom. Francuski atom jest dobrym atomem, ponieważ można go kupić. Tak jak amerykański gaz skroplony jest również dobrym gazem, w przeciwieństwie do gazu rosyjskiego, który jest (byłby) tańszy, ale zainfekowany ideologicznie gazem antyukraińskim. Brawo, niemiecka logika!

Ale dlaczego musisz zrezygnować z energii jądrowej? Tak, bo może nadejść Fukushima, a to jest duże niebezpieczeństwo. To prawda, że ​​zdecydowana większość byłych niemieckich elektrowni jądrowych działała tak daleko od morza podatnego na tsunami, że gdyby uderzyło w nie tsunami, i tak nie miałoby to znaczenia, ponieważ Niemcy zostałyby zmiecione przez tsunami, ale ten mały problem logiczny nie podnieca ciemnozielonych. Oraz jak

zamknięcie mogłoby poważnie zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu całego kraju, w tym produkcji przemysłowej.

Nawet jak na niego, stracił więcej… no, nie pod Mohaczem, ale coś podobnego. Kogo obchodzą te gigantyczne korporacje? Dobrze, ludzie, którzy tam pracują, ale nie tak wiele innych. Może firmy, które zaopatrują mamuty... cóż, mój Boże, nie ma zwycięstwa bez poświęceń.

Dlaczego, drodzy niemieccy zieloni, myślicie, że ma ofiary?

Autor: György Tóth Jr

(Zdjęcie w nagłówku: REUTERS/Wolfgang Rattay)