Ponieważ nienawidzą go szaleńczo, prawda? Oczywiście jest to skomplikowane, ponieważ wszyscy są tam na wakacjach. Prawie każdy dostał domek letniskowy gdzieś w najmodniejszych miejscach, w czasach, gdy posiadanie nieruchomości skradzionych burżuazyjnym szumowinom dla intelektualnej rodziny z Belpes nie było już szykowne.

Na przykład nie mamy domu letniskowego nad Balatonem, jak kiedyś, tylko przyszli komuniści, a potem już go nie było. Wtedy moja prababcia, nauczycielka, która została zesłana na wieś, zbudowała kilkaset metrów dalej domek o powierzchni 12 metrów kwadratowych, aby mogła widzieć mieszkających w nim innych ludzi do końca życia.

Bo oczywiście Balaton stał się własnością robotników. Oczywiście z maksymalnym skierowaniem związkowym.

Jezioro Balaton zostało zajęte przez beneficjentów dyktatury, zbudowali wokół niego i dla ich przyjemności i wygody wybetonowano brzeg, a regulacja poziomu wody służy ochronie ich własności, czyli willi z bezpośrednim podłączeniem do wody. Zapasowa woda, czyli w przypadku wyższego stanu wody, nadal na końcu wpływałaby do ich willi, które inaczej były zazwyczaj budowane nielegalnie, półlegalnie, na brzegu, a dokładniej w wypełnionym dnie jeziora .

Mieliśmy znajomego z Balatonu, który zimę spędził w przekonaniu, że ma domek letniskowy nad jeziorem, które zresztą było tak małe, że nie wzbudziło zainteresowania jego towarzyszy. Potem, w maju, poszli na dół, aby przeprowadzić zwykłą konserwację plaży i domków letniskowych, i ze zdumieniem odkryli, że w miejscu ich brzegu jeziora znajduje się ulica, wypełnione jeziorem jezioro po drugiej stronie ulicy, działki i domy letnie w budowie, które trochę większy od nich. Oczywiście klasa rządząca.

Kto legalnie miał pieniądze na budowę domu wakacyjnego pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych?

No właśnie, dla kogo?

Ani jeden liberał czy lewicowiec nie ma domku letniskowego, posiadłości, domu, to wszystko za uczciwie zarobione pieniądze. Dlaczego więc liberałowie nienawidzą Balatonu?

To będzie trudna odpowiedź. Opozycyjne gazety co roku publikują setki artykułów o tym, jak drogie i brudne jest jezioro Balaton i o ile lepsze jest chorwackie wybrzeże, na przykład dlatego, że Chorwaci za nie płacą, ale dlatego, że przeszkadza im tłum klasy średniej nad jeziorem Balaton. Nie chcą mieszać się nie tylko z prolesami i robotnikami, na których brutalnie patrzą z góry, ale także z klasą średnią.

Ponieważ według nich Balaton jest ich, my, prości ludzie, nie powinniśmy właściwie wyjeżdżać na wakacje, nie produkujemy na to wystarczająco dużo. Elity mają oczywiście swoje prawa, np. darmowe wakacje i absolutnie nie chcą widzieć wyborcy Fideszu.

Podświadomie wyraża się to w tym ciągłym przekomarzaniu się:

Ja, dobrze opłacany intelektualista z zagranicy iz kraju, dzięki swoim zasługom i wyższości intelektualnej odziedziczyłem po dziadkach dom letniskowy, który skądinąd należał do jakiejś pożytecznej osoby, która wyjechała za granicę, ale odziedziczyłem go, ponieważ w duchu kapłańskim , dziadowskie, jeszcze bardziej utalentowane rodziny, babcia też, coś na trzy litery organizacja też miała znakomitą siłę roboczą, żebym nie musiał grzebać w tłumie, kiedy odpoczywałem po zmęczeniu 9 miesięcy pracy umysłowej.

Przede wszystkim nie lubią przebywać w pobliżu Węgrów, może też nie lubią Balatonu, po prostu przeszkadza im to, że Węgrzy dobrze się tam czują, a nawet, że Węgrzy dobrze się czują wszędzie.

Niech nic nie będzie dobre na Węgrzech.

PS

Wyróżniony obraz: Fortepan / Domonkos Wettstein