jestem dość zdezorientowany. Co tu jest proszę? Obecnie pojawiają się także artykuły w prasie niezależnej, obiektywnej, czyli opozycyjnej, które nie tylko publikują prawdziwe treści, ale - przepraszam pana - wręcz krytykują partie opozycyjne. Czy świat stanął na głowie? A raczej, w niektórych przypadkach, przywracały rzeczywistość? Kto to rozumie?

To prawda, że ​​partie rządzące nadal są obrzucane fałszywymi oskarżeniami, nie są w stanie pozbyć się tego dobrego nawyku, ale nas to nie dziwi. Od lat zastanawiają się, jak właściwe kroki rządu przedstawić jako błędy, jak przekręcić dobrą decyzję i przedstawić ją w negatywnym świetle. Z takim zamiarem wstają i kładą się do łóżka, stało się to odruchem, zastygłym nawykiem, od którego nie potrafią się uwolnić. Ale my to wiemy.

Wiedzieliśmy również, jak próbowali zatuszować lewicowo-liberalne wydarzenia, które prowadzili, ich antynarodową politykę. Tak na przykład w ich prasie obniżenie użyteczności stało się wzrostem użyteczności, inflacja zamieniła się w Orbaniego, wojna rosyjsko-ukraińska w starcie złych Rosjan z zakompleksionymi Ukraińcami i można by długo wyliczać obszary zafałszowania rzeczywistości. Ale do tego też jesteśmy przyzwyczajeni.

Co teraz? Co się stało, że portal 24.hu, który nie jest dobrze znany ze swojego poparcia dla Orbána, nagle określa jako nie do obrony przypadek „mikrodarowizn” Gergely'ego Karácsony'ego i wyjaśnienia węgierskiego Bidena (czytaj: Karácsony)? A cóż powiedzieć na to, że przyzwyczajony do podwójnych standardów pracownik Mérce nagle zdaje sobie sprawę z tego, o czym mówiliśmy od dawna, bo mówi: „problem z zagranicznym wsparciem polega nie tylko na tym, że jest ono konkretnie sprzeczne z prawem, opozycja potrafiła tylko prawo obejść, ale także na tym, że jest to niedopuszczalne w ramach demokracji”.

Nauka zatrzymuje się, rozsądek zatrzymuje się! Ale to nie wszystko, bo udziela też porad swoim czytelnikom. Wierzcie lub nie, pisał: w idealnym przypadku głosy powinny być oddawane na partie i kandydatów wspieranych przez obywateli ze składek członkowskich oraz takich, których „nie popierają oligarchowie, zwłaszcza obcy władcy we własnym interesie . (Podkreślenia z pisma Mandinera - red.)

Co może oznaczać taki obrót spraw? Można się tylko zastanawiać i spekulować. Czy coś jest nie tak między opozycją a jej prasą, która do tej pory istniała w symbiozie? Pieniądze nie nadchodzą? A może tak wielu Wielkich Wujków Rzeczywistości wystąpiło przeciwko nim, że w końcu nie mogli uciec? Czy seria skandali finansowych – wielomiliardowe dolary Márki-Zaysów, funty i euro z niewidzialnej świątecznej puszki i inne opowieści – uniemożliwia towarzyszom oczyszczenie się? Czy przyjaźń Brudnego Freda staje się niezręczna?

Niewykluczone, że autor Sztandaru nagle osiągnął oświecenie. Pan powiedział do niego: moje ukochane dziecko, otwórz oczy i zobacz!

Martwię się trochę o przyszłość autora, bo "tam" zwykle nie tolerują, żeby ktoś gadał poza zespołem, a tym bardziej, jeśli pisze o nich prawdę. I nie tylko towarzysze, ale także stojąca za nimi siła tła, o której wiadomo, że nie istnieje, zostawiała to bez konsekwencji, jeśli pisali takie rzeczy:

„W każdym razie na kartach do głosowania nie pojawiła się ani fabryka broni, ani branża gazu łupkowego, choć biorąc pod uwagę ujawnione dotychczas fakty, nie byłoby przesadą, gdyby przedstawiciele zamiast w barwach Ruchu Wszyscy na Węgrzech byli ubrani w firmowe koszulki”.

Ale może to nie będzie problem i właściciel mu wybaczy, jeśli "szczeniaczek naszego psa" niespodziewanie ugryzie go w rękę.

Autor: György Tóth Jr

Zdjęcie na okładce: Zdjęcie: Mérce Facebook