Potrafię wciąż na nowo zaskakiwać siebie, potrafiąc przyjąć coś dobrego w tych, u których najwyraźniej nie ma go nawet w śladach. Jak na przykład w przypadku Katalin Cseh. Czy wiesz, co pomyślałem? Że ta kobieta jest nie tylko zła, ale gorsza, bo też inteligentna. Cóż... nie gorzej.

Panna Botmixer, która budzi się ze snu i może od razu zaatakować swój kraj, nie mogła się powstrzymać przed napisaniem obszernej burzy mózgów dla brytyjskiej gazety The Guardian na temat sprawy ułaskawienia. Jak zwykle nasyca swój artykuł intensywnymi nastrojami antyrządowymi, ale zaniedbuje nawet najmniejsze odwzorowanie rzeczywistości i logiki.

Jego pierwsze, przytłaczające stwierdzenie brzmi, że „reżim Orbána upada pod ciężarem własnej hipokryzji” . Gdzie tego doświadczyłeś? Co najwyżej żył w głębokim uspokojeniu, rozkoszując się snem. A może coś takiego wydarzyło się naprawdę, tylko w mojej wielkiej izolacji na wsi, gdzie rzekomo nie ma nic, gdzie jesteśmy już pijani o 10 rano, nie ma internetu, telewizji, radia, a przecież żyjemy w ciemno, w piwnicy, jakbyśmy karmili grzyby nawozem, bo co tam – tęskniłem. Chociaż możesz mieć rację, zeszłej nocy słyszałem, jak skrzypi i skrzypi, ale do tej pory myślałem, że to tylko silny wiatr trzęsący oknem. Według nich nie, i może gdybym wyszedł, żeby się rozejrzeć, zobaczyłbym „reżim Orbána” rozbity na dwie części, błagający o Katalin Cseh i zbawiciela polityków Momentum…

Czech twierdzi, że „prorodzinna polityka rządu jest tak naprawdę przykrywką mającą na celu ukrycie prawdziwych planów” . Chyba dlatego wydają setki miliardów na wsparcie rodziny, bo to tuszują. Całun jest cholernie drogi, nie powiem. Ich tajnym celem przy tym oszukańczym wsparciu mogłoby prawdopodobnie być rozbijanie rodzin, posiadanie jak najmniejszej liczby dzieci i tym podobne. Rząd może ukrywać się podobnie jak Yvonne Duron w dziele Jenő Rejtő, która poślubia Senki Alfonz tylko po to, by ukryć swoją miłość do Csülök. Tak przynajmniej twierdzą Tuskó Hopkins i Katalin Čeh na temat tuszowania.

Ale posłuchaj, co według Czecha tak naprawdę rząd próbuje ukryć za pomocą tej ogromnej dotacji rodzinnej? Nigdy by tego nie wymyślili: „ucisku działaczy LGBTQ+ i ataku zachodniego liberalizmu” . Nie! Nawet członek społeczności anarchosyndykalistycznej powiedział w Gyalog-galopp: „Jestem uciskany! Pomoc! Prześladują mnie!... Czy widziałeś, jaki byłem uciskany? Sam to widziałeś. Widziałeś to, prawda? Osoby LGBTQ+ są tu tak prześladowane, że mogą bez przeszkód przechwalać się podczas coraz dłuższej Dumy, mogą maszerować w górę i w dół, dziś ten ner-bagaz nie jest nawet w stanie sprawić, by zasłużyli na kontrdemonstrację. Więc sam widziałeś, jak byli uciskani, prawda? Dlaczego nie chcemy wpuścić takich niewinnych dzieci, nie chcemy widzieć wokół naszych dzieci i wnuków starych kobiet w spódnicach i brodach? Jeśli to jest ucisk, to tak, są uciskani. Z dala od przedszkoli i szkół!

Następnie Czeh ponownie kłamie w dobrym guście, nazywając zakaz przedstawiania homoseksualizmu dzieciom niemal istotą prawa o ochronie dzieci, z czego można wyciągnąć lekcję, że ta kobieta nie jest zbyt mądra, ponieważ nie rozumie cokolwiek na temat prawa. Albo nie chce zrozumieć, wtedy jest zły. Ale to głupie, bo takim tokiem myślenia nie dowodzi niczego innego, jak tylko tego, że stworzenie prawa było bardzo potrzebne, a nawet jego zaostrzenie będzie konieczne. Pod warunkiem, że Czesi zechcą uczynić aberrację normą.

Jeśli chodzi o zachodni liberalizm, cóż, jest on martwy od dziesięcioleci, istnieje tylko z nazwy i obejmuje dyktaturę skorumpowaną do szpiku kości. A walka z tym to nie tylko szansa, ale także obowiązek chrześcijańsko-konserwatywnego rządu.

Teraz następuje główna zbrodnia: wierzcie lub nie, ale ci prześladowcy udaremniają księgi szerzące aberrację i anormalną propagandę. A jednak według Cseha foliowanie jest „dyskryminujące i narusza podstawowe zasady UE, zdaniem węgierskiej opozycji, Komisji Europejskiej i 15 państw członkowskich”. I ma w tym dużo racji. Folia jest plastikiem, a plastik jest szkodliwy dla środowiska. Podobnie jak książki, które opisuje. Różnica polega po prostu na tym, że o ile folia jest naturalna, o tyle spłaszczona w jej wnętrzu książka szkodzi środowisku intelektualnemu. Tak czy inaczej, szkoda blokować przez dziesięciolecia dostęp do ukrytej pod folią „wartości intelektualnej” – kto może czekać, aż z książki oderwie się plastik?

Potem przychodzi kontroler. Katalin Cseh nagle okazuje współczucie i skarży się, że Katalin Novák i Judit Varga złożyły rezygnację. Według niego poświęcono dwóch ważnych polityków. Oczywiście drobnym błędem jest to, że należy uwzględnić także opozycję – Katalin Cseh, na jej stronie na Facebooku wciąż kwitnie apel: „Dopóki Katalin Novák nie złoży rezygnacji, każdego dnia nie będziemy wspierać Ruchu Momentum!” Zostańcie z nami!” – krzyczał i żądał ich dymisji, oni też wskoczyli na Zamek, żeby zaprotestować przeciwko Katalin Novák, a gdy ich wola się spełni, to też piszą na koszt premiera.

Uff, stało się to, czego żądaliśmy i to jest skandal!

Dlaczego? Bo botmikserka wie z wiarygodnego źródła, że ​​„na Węgrzech nic się nie dzieje bez zgody premiera”.

To prawda, muszę zadzwonić do premiera, bo chcę kupić parę rzeczy. Ponieważ jednak nic nie może się wydarzyć bez zgody Viktora Orbána, nie ośmielę się zaczynać, dopóki nie uzyskam zgody premiera…

Towarzyszu Cseh, mówicie mi tylko, że jeśli wszystko zależy od Viktora Orbána, to czego szukacie w Parlamencie Europejskim? Nie sądzę, żeby premier poparł taki pomysł.

Autor: Jr. György Tóth

Zdjęcie na okładce: Katalin Cseh Facebook