Pod takim tytułem w Magyar Hírlap ukazał się artykuł László Csizmadii, założyciela CÖF – przewodniczącego rady nadzorczej CÖKA, który w całości możecie przeczytać poniżej.

Wszyscy ci, którzy po stronie opozycji uważają swoje polityczne utrzymanie za ważniejsze niż losy ojczyzny i rodziny i zobowiązali się jako adwokaci diabła, służą złej sprawie i nie można ich nawet zakwalifikować jako przyjaznych.

Wzmianka o Marszu Pokoju najwyraźniej wywołała zamieszanie wśród krajowej opozycji na skalę Sorosa. Natychmiast zmobilizowali swoje płatne media i około 50 grup na Facebooku. Zainteresowali się szczegółami planowanego wydarzenia, przede wszystkim jego terminem, a następnie swoimi pismami chcieli ośmieszyć społeczność znacznej części naszych obywateli, symbolicznego wyrazu jedności narodowej. Wydaje się, że boją się pojawienia się spokojnej ludności na ulicy jak diabeł przed dymem z kadzideł. Dlaczego? Bo płoną domy wielu partii opozycyjnych, a dymu nie widać tylko ze względu na ich znikome rozmiary.

Jednak zamęt opozycji, na czele której stoi Gy.F., którego ideologia jest obecnie niezdefiniowana, reprezentujący nie wiadomo kogo, stał się ośrodkiem ciągłego potępiania fake newsów i kłamstw. Mnożą się jak mutanty wirusa covid, ale jest na to antidotum.

Społeczeństwo węgierskie już wynalazło skuteczną „szczepionkę”. Preparat jest unikalny i bezpieczny. Rozsądni ludzie biorą to za swoje i chętnie to akceptują. Nasza przewodnia zasada jest dla nas dostępna w sformułowaniu Ferenca Kölcseya i bierzemy ją pod uwagę w momencie podejmowania decyzji: „Dom jest najważniejszy!” Ojczyzna znajduje się w sercu naszych prawdziwych obywateli i może być dobrze zrozumiana.

Ojczyzny, w której żyli i byli pochowani nasi przodkowie, gdzie dzisiejszą egzystencję zawdzięczamy naszym dziadkom i rodzicom, poczętą z woli Boga. Dom zapewnia przestrzeń życiową dla naszych rodzin. Nie może opierać się na niczym innym niż na miłości między naszymi rodakami. Jednak na miłość trzeba między sobą zasłużyć, a jeśli jest wzajemna, to trwa wiecznie.

Niestety, jest jedna dziedzina w naszym życiu, w której miłość nie gra, a jest nią świat polityki. Niektórzy zapominają tu nawet o wzajemnym szacunku. Nie wolno nam jednak generalizować.

Jeśli dojdziemy do dzisiejszych partyjno-politycznych bojów, warto wrócić do słów naszego wielkiego poety, aby odpowiedzieć. Natychmiast pojawia się możliwość analizy, punkt odniesienia dla oddzielenia dobra od zła. Możemy powoływać się na pomoc doświadczeń naszej historii i faktów z niedalekiej przeszłości, począwszy od traktatu pokojowego z Trianon, mającego na celu zniszczenie Węgier, aż po dzień dzisiejszy.

Przyjrzyjmy się pochodzeniu różnych narzuconych nam izmów. Możemy wydedukować niezbitą prawdę, że są one ogarnięte trendami politycznymi. Ci w niewłaściwej skórze traktują priorytetowo chęć rządzenia i stworzenia imperium. Wysiłek ten ma na celu ujarzmienie, ograbienie ludów i obrócenie w proch wolności ludzi. Wszystko to potwierdza bolszewizm, nazizm, faszyzm i komunizm, których dominujące poglądy zawsze były przywiązane do partii i zmuszały niewinną większość ludzkości do wojen światowych i konfliktów domowych. Dla imperialistów związane z tym kolonizacje okazały się dobrym interesem.

Jeśli spojrzymy na przestrzeń życiową dzisiejszej Europy i Węgrów pod lupą, możemy odkryć, że możliwość dokonania złego wyboru wciąż jest z nami, podobnie jak koronawirus. Jak Gy.F. wydusił to z siebie: "nie mało, dużo". Jednak podstępny idealizm paskudnego socjalliberalizmu jest ideologią przystosowaną do wprowadzania ludzi w błąd przez długi czas. Izm z duchem biznesu, który za swój cel oferuje wolność i wolność zamiast ojczyzny, oszukując wszystkich, którzy nie znają historii tego izmu.

Ci, którzy spiskowali przeciwko imperium, ubierali obywateli w pasiaste ubrania. Do tego potrzebne są systemy instytucjonalne Unii Europejskiej, które stają się pseudodemokratyczne, gdzie zbrojny ucisk schodzi na drugi plan, ale kłamliwy, oszukańczy i, powiedzmy, zły system konstrukcji asymilacji świata widać w działaniu. Celem jest wepchnięcie krajów, które dziś nadal są względnie suwerenne, do systemu klatek globalnej polityki. Domagają się zespołów wielonarodowych firm, ważne byłoby dla nich zjednoczenie spraw finansowych w jednej ręce, czyli zdominowanie systemu światowego.

Dla uproszczenia możemy zilustrować ten system w taki sam sposób, jak fortyfikacja herbaty zorganizowana na Węgrzech pod koniec lat 50., gdzie środki władzy gwarantowały realizację.

Wszyscy ci, którzy po stronie opozycji uważają swoje polityczne utrzymanie za ważniejsze niż losy ojczyzny i rodziny i zobowiązali się jako adwokaci diabła, służą złej sprawie i nie można ich nawet zakwalifikować jako przyjaznych. Opozycyjni mutanci żądzy władzy Węgier to wyznawcy znanej już polityki systemu jednopartyjnego. Codziennie donoszą, że wstąpili do mafii i poprzysięgli obalenie rządu, stając się tożsamymi ze służbą Stanów Zjednoczonych Europy. Widząc zdradę ojczyzny jako źródło utrzymania, przygotowują naszym rodakom współczesne niewolnictwo.

Jak rozpoznać tych, którzy służą interesom Ojczyzny? Odpowiedź jest prosta, ale ta ocena może opierać się tylko na faktach. Przyjrzyjmy się pracy rządu, który sprawuje władzę od 11 lat. Z góry przyjmijmy wyznanie Ferenca Gyurcsány'ego, szefa socjalliberalnego rządu, że ich 10-12 lat rządów wystarczyło, by ich zabić.

Bardziej autentyczny punkt wyjścia nie jest potrzebny. Węgry znalazły się na skraju bankructwa gospodarczego. Jedynym rezultatem ich polityki jest to, że odważyli się uczynić kraj małym i nieznaczącym. Konsekwencją jest to, że międzynarodowa opinia publiczna skazała nasz kraj na zamieszkanie przez słabych, samobójczych Węgrów. W 2010 roku rząd i dwie trzecie popierającej go społeczności postanowiły odzyskać honor i walczyć za nasz kraj.

Z zaufanym i wybranym rządem rozpoczęliśmy odbudowę. W niniejszym opracowaniu nie sposób wymienić wspaniałych dokonań rządu tego kraju i ludzi z nim współpracujących. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że każdego obywatela Węgier można uznać za bohatera, a w razie potrzeby broniliśmy się, a gdy nadarzyła się okazja, budowaliśmy. Bądźmy wszyscy dumni z tego, co wydarzyło się w ramach współpracy narodowej, opartej na kompilacji jednego z naszych duchowych patriotów.

Możesz przeczytać o tym punkt po punkcie na naszym portalu informacyjnym www.civilek.info oraz na jego stronie na Facebooku. Okazuje się, że nie kłamaliśmy, a co więcej, nie okłamywaliśmy świata i siebie „rano, nocą i nocą”. Nasze zadanie jest jasne, musimy odsiać plewy od zboża. Tych, którzy leczą rany kraju, naszych obywateli, trzeba szanować, a podczas wyborów w 2022 r., wysyłając opozycyjnych mutantów szkodliwych dla zdrowia społeczeństwa, trzeba zadbać o to, by ich miejsce mogła zająć wykształcona, konkurencyjna młodzież.

współpracy narodowej, na które powołuje się autor, można przeczytać tutaj.