Nie nie! Protestuje Węgierski Związek Pracowników Służby Cywilnej, Pracowników Służby Cywilnej i Pracowników Służby Publicznej. Dokładniej, jego politycznie umotywowane kierownictwo, ponieważ wierzę, że ich zdanie podzieliłaby większość członków.

Protestują, ale nie samodzielnie. Wierzą, że władza jest po ich stronie, a dokładniej w Europejskiej Konfederacji Niezależnych Związków Zawodowych (CESI). Protestują przeciwko tzw. ustawie homofobicznej, która faktycznie chroni nasze dzieci i wnuki przed dewiacjami seksualnymi. Ale to oburzenie krwawi z kilku ran.

Przynajmniej nie wiedzą nawet, ile ich jest. W swoim ogłoszeniu wspominają o prawie 6 milionach członków, aw innych miejscach o ponad 5 milionach członków, co nie tylko powoduje problemy z liczbami, ale także dopuszcza się jakiegoś podłego poślizgu. W tekście deklaracji liczby obu ugrupowań są pomieszane – nie powiem sprytnie – tak, że powierzchownemu czytelnikowi może się wydawać, że węgierski związek zawodowy liczy „ponad 5 milionów” członków. Co, prawda, dodałoby wagi temu, co mieli do powiedzenia. Ale nie ma, bo z tekstu wynika też, że węgierski związek zawodowy liczy 8, czyli osiem tysięcy członków. W porównaniu z blisko 10 milionami obywateli nie oznacza to nawet 0,1 dziesiątej. Dzieje się tak tylko wtedy, gdy wszyscy ich członkowie zgadzają się z nimi, co jest trudne do uwierzenia.

Jeśli chodzi o Europejską Wspólnotę Niezależnych Związków Zawodowych, podejrzane samo w sobie jest to, że ktoś lub niektóre organizacje nazywają się niezależnymi. Prawie na pewno nie jest. Z drugiej strony nie mają one nic wspólnego z węgierskim prawem.

Co do zrozumienia związkowców, no cóż, cofnijmy się do niższych klas podstawówki i zobaczmy, czy z takimi zadaniami poradzimy sobie lepiej. Twierdzą, że dyskryminacja ze względu na orientację seksualną jest zabroniona.

To prawda. Ale gdzie jest rozróżnienie? Prawo nie prześladuje ani nie dyskryminuje homoseksualistów, lesbijek czy osób innej orientacji, stara się jedynie zapobiegać korupcji naszych dzieci. Zakazuje wszelkiego rodzaju propagandy seksualnej wśród nieletnich bez wyjątku. Punkt. Żadnych prześladowań, żadnej nienawiści – tylko ochrona dzieci.

Wiecie panowie związkowi (mam nadzieję, że nie ma wśród nich pań, one mają zwykle więcej rozsądku), czego tak naprawdę żądają? Fakt, że nieletni mogą być rozpieszczani swobodnie! Uciekłbym z krzykiem od takiego związku...

Prosicie Jánosa Ádera, aby nie podpisywał ustawy. I żądamy, abyś zrobił to jak najszybciej. Dzieci są ważne dla nas, jeśli nie dla Ciebie.