Do czasu wyborów, odkrywając przeszłość i niedawną przeszłość, mocą mówienia prawdy, musimy stanąć po stronie samych siebie i zaprosić tych, których da się przekonać argumentami.

Wiele osób – ale przede wszystkim tych, które są przekonane o kontynuacji obecnego sprawowania władzy – zadaje sobie pytanie, dlaczego konieczne jest udzielenie odpowiedzi na kampanię opozycji. Naszym zadaniem jest przekonać tych, którzy się jeszcze wahają, a także tych, którzy w dniu wyborów parlamentarnych woleliby zostać w domu, że im większe zwycięstwo, tym więcej możemy zrobić z pomocą wyborców w kolejnym cyklu rządowym dla dobra publicznego.

Suwerenność ludu to nie tylko zasada, ale także aktywność woli obywateli wyrażająca się w czynach.

Wspólne zdyskredytowanie partii opozycyjnych zagraniczną interwencją i ich pakietami obietnic jest tyle warte, co opłacalność fałszywych czeków. Prawdziwy cyrk wyborczy, który stworzyli, nie ma relacji, prawdziwej gwarancji chleba powszedniego dla ludzi. Politycy, którym się nie powiodło, oferują przeterminowane porto, które było wypróbowane podczas ich administracji, ale nie nadawało się do spożycia. Dlatego musimy być czujni, zanim skutki dobrych rządów, chciwe, żądne władzy hordy znów nie zaczną ryczeć, szukając zdobyczy.

Przypomnijmy sobie prawdziwe fakty z administracji Medgyessy-Gyurcsány-Bajnai w latach 2002-2010, ich bolszewicko-komunistyczną politykę i styl życia. Podczas partyjnej rywalizacji nie stronili od wzajemnego pożerania. Gyurcsány bez mrugnięcia okiem obalił Medgyessy'ego.

Następnie on i jego wspólnicy splądrowali skarb państwa, skupiając się na drapieżnej prywatyzacji i zakładaniu jak największej liczby spółek typu offshore. Wprowadzili w błąd nasz naród i Unię Europejską kłamstwami. Kiedy to wszystko wyszło na jaw i oburzeni ludzie zaczęli protestować, wprowadzono terror państwowy. 23 października 2006 roku zaatakowali pokojowo nastawionych ludzi opuszczających nasze święto narodowe, zastraszyli ludzi armatkami wodnymi, gumowymi kulami, rzędami końskimi i furią zwierząt, żmijami.

Gy. F. naruszył zasady konstytucji, praworządność i demokrację i nie podał się do dymisji. W 2008 roku z uśmiechem zapowiadał, że światowy kryzys gospodarczy nas nie dosięgnie, ale szybko stanął w obliczu całkowitej niekompetencji lidera, gdyż okazało się, że Węgry są na skraju bankructwa. Ten, który stosował setki sztuczek, nie rozpisał wyborów parlamentarnych, ale mianował premierem swojego kolegę gliniarza, Gordona Bajnaia, który zniszczył tam Hajdú-Bét, powodując utratę wielu robotników.

Do 2010 roku efekt końcowy: bezrobocie gwałtownie wzrosło, zadłużenie kraju było nie do powstrzymania, a miliony ludzi dowiedziały się, że gang Gy.F. wzbogacił się.

Po przywołaniu w pamięci działań tych, którzy zniszczyli naród, wisienką na torcie było jeszcze mnóstwo: ich korupcyjne interesy na miliardy dolarów (patrz: metro czwarte, Sukoró itp.).

Powstrzymajmy się od porównywania grupy szpachli z przestępczymi tendencjami, która wielokrotnie zawodziła, z dwunastoma latami rządów Orbána. Nie można przecież porównywać białego do czarnego, bankructwa do dzisiejszego rozwoju gospodarczego, demokracji ucieleśnionej w rządach prawa do państwowego terroru.

Zubożenie ludności i nieustępliwe bezrobocie stały się lekarstwem na stabilizację gospodarczą zapewnioną przez rząd po 2010 roku i dramatyczny wzrost oszczędności rodzin. Reakcja na 13-tą miesięczną emeryturę pobieraną przed 2010 r., stopniową restrukturyzację, składkę emerytalną, która jest przyzwoitym rozwiązaniem, jest więcej niż warta wzmianki. W tej dziedzinie nie możemy mieć wątpliwości, że jeśli rząd będzie mógł kontynuować swoją pracę, to priorytetem będzie potraktowanie środków utrzymania osób z niskimi emeryturami.

Znamy powiedzenie, że powtarzanie jest matką wiedzy. Zajęłoby wiele linijek, aby wymienić środki, które zostały jeszcze podjęte w celu poprawy ludzkiego losu. Jeśli raz jeszcze zadamy sobie pytanie, dlaczego musimy polemizować z opozycją, która zdystansowała się od swojej ideologii, porzuciła swoich wyborców, skupiła się w systemie monopartyjnym i nie stroni od zdrady, nasza odpowiedź jest jasna: historii zobowiązują nas w długim i krótkim okresie.

Nasze dzieci i wnuki nie mogą cierpieć powrotu duchów politycznych, które zajęte są tworzeniem nowego imperium i obecnie wybierają ideologię społeczeństwa otwartego.

Do czasu wyborów, odkrywając przeszłość i niedawną przeszłość, mocą mówienia prawdy, musimy stanąć po stronie samych siebie i zaprosić tych, których da się przekonać argumentami. Musimy jasno powiedzieć, że my, Europejczycy, nigdy dobrowolnie nie opuścimy naszych sojuszników w UE, mając przed sobą zasadę suwerenności ludu jako tarczę, będziemy bronić suwerenności naszego kraju, pomocniczości i naszej judeochrześcijańskiej cywilizacji odziedziczonej po naszych przodkach, nawet za koszt naszego życia.

László Csizmadia, prezes-założyciel CÖF-CÖKA