Burmistrz Budapesztu przywitał się serdecznym poklepaniem po plecach z okazji, że od dwóch lat rządzi stolicą.

Na filmie zamieszczonym na gnieździe – gdzie indziej – możemy zobaczyć bardzo ładne wycięcia zabitego deskami Mostu Łańcuchowego, radośnie elektryzujące się dzieci, testy Covid, projekt wizualny mającej wkrótce zostać odnowionej Blaha Lujza tér, schody ruchome metra, wnętrze biblioteki, a nasz bohater potrząsa pięścią i jeździ na rowerze z szerokim uśmiechem (ten ostatni w kilku kompozycjach również, w środowisku bez ruchu).

Nie ma nic złego w kampanii wizerunkowej, bo kampania jest zwykle skierowana do (mentalnie) wahających się, ale treść tekstu jest z jednej strony poważną fikcją, a z drugiej strony nie ujawnia wszystkich szczegóły prawdy.

Trzeba odwagi, żeby Karácsony chwalił się chwalebną prawdą o czasach epidemii – uzupełnioną starym kłamliwym tekstem, że rząd popchnął obywateli stolicy w stronę wirusa. Gdyby niektóre domy starców w Peszcie mogły opowiadać historie... ale niestety już nie. Czy to prawda, proszę pana? W autoironicznym wideo Budapeszt jest znośny, kulturalny i wszystko - to oczywiście zrozumiałe stwierdzenie niższej połowy elektoratu - uzupełnione sugestią, że życie i kultura są zasługą Bożego Narodzenia.

Kontrastuje to z własną opinią, według której Budapeszt jest stolicą kraju, który przez wieki był scentralizowany dla chorych i może żyć zdrowo tylko w swoich dzielnicach willowych. A czasy po zmianie ustroju doskonale naznaczone były długotrwałą konsolidacją środków – od BKV przez bezpieczeństwo publiczne po utrzymanie przestrzeni publicznej.

István Tarlós zaprowadził porządek w wielu miejscach, a jeśli nie był w stanie wykorzenić morza problemów spowodowanych przeszłością i niedawną przeszłością podczas swoich cykli, to nawet jego wrogowie nie mogą powiedzieć, że sytuacja pogorszyłaby się przez jego głupotę. I choć został burmistrzem przy poparciu Fideszu, to mimo to, jeśli dyktowały mu interesy Budapesztu, całkiem nieźle potrafił rechotać z Orbánami.

Cóż, nadchodzi kultura i apostoł walki z Covidem, Gergely Karácsony . Który rzekomo nie ma prawa jazdy ze względu na ślub miłosierdzia.

Cóż, dzięki jego pierwszym działaniom i tak już piekielna sytuacja na drogach w stolicy przekształciła się w katastrofę - w bardzo cywilizowany sposób.

Podczas dwóch upadków gniazd znalazł się czas na spowolnienie ruchu pojazdów dwupasmowych pięknymi żółtymi rysunkami rowerów. Plac Blaha Lujza nie powinien był zostać wymieniony w filmie z gratulacjami, ponieważ jest to jedna z najpiękniejszych części stref zakazanych w Peszcie. A każdy, kto wątpi w panujące dziś drzemki, powinien wysłać swoje dziecko (chłopca lub dziewczynkę) na samotny spacer po zmroku po Wielkiej Promenadzie.

Bezpieczeństwo publiczne nie zawsze i wszędzie jest zerowe. Na przykład płynność parady homoseksualnej propagandy zapewnia więcej policjantów niż na spotkaniach na szczycie G7, być może także dlatego, że wśród dumnych maszerujących jest Karácsony. Inne jego ważne środki obejmują dodanie flagi sodomitów do flagi narodowej budynku stolicy (umieszczonej wystarczająco wysoko, aby nikt nie mógł jej zdjąć).

Ale nie bądźmy niesprawiedliwi, bezpłatny transport publiczny dla osób poniżej 14 roku życia to naprawdę fajna sprawa. Jeszcze fajniej by było, gdyby to, podobnie jak działalność BKV, obciążało tylko budżet stolicy i nie było potrzeby hojnego wsparcia z budżetu centralnego, czyli forintów podatkowych nie- Mieszkańcy Pesztu.

Nie powiem, że byłem zszokowany , gdy Karácsony ogłosił na billboardzie, że pokona Orbána, ale moim oczom ukazał się korek i maszerująca kolumna homoseksualistów w mojej rodzinnej wiosce.

Na szczęście burmistrz Budapesztu jest również bardzo odważny, więc po coli swojego pierwszego przyjaciela . Ze swojej strony cieszę się, że dobrowolnie zrezygnował z funkcji premiera. W rzeczywistości! Jeśli chodzi o Budapeszt, to nim świętuję - za każdym razem nie muszę tam jechać.

József Mészáros