Społeczeństwo obywatelskie na Węgrzech to także ludzie ze wsi i ze stolicy, jest to jednolita całość. Tak więc, jeśli Márki-Zay uważa wieśniaków za głupców, to w jego słowach nie ma rozróżnienia na interesy polityczne. Byłoby to trudne, ponieważ społeczeństwo wiejskie nie zapomina hartowania herbaty w 1956 r., sprzedaży swoich ziem w drodze drapieżnej prywatyzacji i kredytów walutowych, które wisiały mu na szyi przed 2010 r., pisze CÖF-CÖKA w swoim komunikacie.

Oczekuje się, że nie zapomni słów kandydata na premiera z pierzastym grzbietem. Liderzy partii lewicowej „koalicji” z chichotem za jego plecami obserwują jego niekompetencję, gospodarcze wpadki i starania, podczas gdy on coraz bardziej oddala się od zaufania wyborców. (Jego wzór do naśladowania, Gordon Bajnai, również utonął w pierzastych sprawach Hajdú-Bét.)

Upadli politycy nie mają trudności z wejściem w grzęzawisko korupcji, a nawet chcą to zrobić, zob. Városháza-gate). Współpraca z oszustami podatkowymi nie powoduje problemów moralnych.

Zdaniem Márki-Zay, rząd teraz rozdaje, bo się boi – nie boi się, tylko rządzi. Wie, że dobra pochodzące z pracy ludzi trzeba rozsądnie zwracać. Nadal konieczne jest zwiększenie skarbca ludu. Dzięki społeczeństwu obywatelskiemu jest to naturalna reakcja.

Zamiast grabieży, uznanie jest mądre, ciężko pracujący podatnicy bogacą się, a obywatele, którzy utrzymują swój stary naród, żyją lepiej. Niech nasi młodzi ludzie idą do pracy z dobrymi możliwościami.

Teraz jest co doceniać w porównaniu z okresem kryzysu Gyurcsány-Bajnai, po którym stworzyliśmy od podstaw nowe Węgry.

Wolny ptak Ferenca Gyurcsány'ego wkrótce odleci, bo na Węgrzech nie ma dla niego miejsca do lądowania.

Źródło: kierownictwo CÖF-CÖKA

Zdjęcie: MTI/Zsolt Szigetváry