Setki milionów mogły pochodzić nielegalnie z ruchu Pétera Márki-Zaya, nieudanego kandydata lewicy na premiera. Burmistrz Hódmezővásárhely zeznał niedawno, że nawet po tegorocznej kampanii wyborczej jego ruch otrzymał wsparcie od amerykańskiej organizacji powiązanej z György Sorosem. Według Istvána Hollika, dyrektora ds. komunikacji Fideszu, lewica po raz kolejny oszukała ludzi. Prawnik konstytucyjny Zoltán Lomnici junior uważa, że ​​zagraniczne pieniądze, które są zabronione z punktu widzenia finansowania partii, weszły do ​​machiny lewicowej kampanii.

Nawet w czerwcu wsparcie w wysokości setek milionów forintów pochodziło z Ameryki dla Ruchu Węgier Wszystkich od fundacji - ujawnił w podcastie Magyar Hang Péter Márki-Zay, nieudany kandydat lewicy na premiera.

Twierdził, że z tego powodu nie mógł jeszcze ujawnić pełnych rachunków kampanii.

Kilku byłych sojuszników Márki-Zaya wcześniej nie rozliczyło się z darowizn. Według ich podejrzeń, niewykorzystane pieniądze zostały po prostu zatrzymane przez ruch.

Márki-Zay odpowiedział, że każdy HUF był i będzie wykorzystany do zastąpienia Viktora Orbána.

Nieudany kandydat lewicy twierdził, że wsparcie pochodzi od amerykańskiej fundacji Action for Democracy, która powstała tuż przed wyborami na Węgrzech i której zadaniem jest wpłynięcie na wynik głosowania.

Márki-Zay nie zaprzeczył jednoznacznie, że wspierał go György Soros, powiedział tylko, że w to nie wierzy. Dyrektorem wykonawczym amerykańskiej organizacji jest mieszkający w Nowym Jorku Dávid Korányi, który przed 2010 rokiem był głównym doradcą Bajnai, a obecnie zajmuje się organizacją stosunków międzynarodowych Gergely'ego Karácsony'ego, a wiosną trafił na pierwsze strony gazet swoim pełnym przygód stylem życia. Oprócz niego wśród liderów fundacji jest kilku polityków związanych z międzynarodową lewicą.

István Hollik, dyrektor ds. komunikacji Fideszu, powiedział naszej gazecie, że to kolejna sprawa, w której Péter Márki-Zay i cała lewica zostali przyłapani na kłamstwie. Według niego

sprawa budzi również wątpliwości natury prawnej, ponieważ impreza nie może być finansowana z zagranicy.

Dodał, że Márki-Zayowie "nadużyli prawa", gdy otrzymali pieniądze z zagranicy na konto stowarzyszenia. Dodał, że fakt, że organizacja, która przekazała Márki-Zayowi setki milionów forintów, jest powiązana z György Sorosem, jest tylko wisienką na torcie. Uważał, że środki finansowe przekazane organizacji burmistrza Hódmezővásárhely są klasyfikowane jako nielegalne finansowanie kampanii. Podkreślił: Márki-Zay oszukał Węgrów, w tym swoich wyborców, bo był pod obcymi wpływami, a darczyńcy „o coś prosili” za te pieniądze. Dyrektor ds. komunikacji w końcu zadał pytanie: „o co György Soros prosił za te setki milionów forintów?”

Adwokat konstytucyjny Zoltán Lomnici Jr., ekspert prawny Századvéga, wyjaśnił naszej gazecie, że zgodnie z węgierskim prawem żadna partia nie może przyjmować anonimowych darowizn ani wkładów finansowych od zagranicznych organizacji i osób fizycznych, które nie są obywatelami Węgier.

Dodał, że ta sama podstawowa ochrona prawna nie istnieje w przypadku stowarzyszenia, ale jednocześnie prokuratura może badać aspekty ekonomiczne i finansowe w ramach swoich uprawnień w zakresie kontroli legalności. Przypomniał, że w styczniu 2014 r. Sejm znacznie zaostrzył przepisy dotyczące zakazanych dotacji. Ekspert poruszył również fakt, że w 2018 roku DK i Jobbik wykorzystały nielegalne środki do finansowania kampanii, a gdyby coś podobnego spotkało jakąkolwiek partię lewicową w 2022 roku, byłoby to przedmiotem oficjalnego śledztwa. Według niego jest już pewne, że zagraniczne pieniądze zakazane z punktu widzenia finansowania partii weszły do ​​machiny lewicowej kampanii, dlatego lewica może liczyć na poważne konsekwencje gospodarcze i polityczne w przypadku wykrycia nadużyć.

Autor: János Molnár. Źródło: magyarnemzet.hu

Zdjęcie otwierające: Zdjęcie: Árpád Kurucz