Ekipa ostatnio wyprodukowała jedną z najsłabszych, jeśli nie najsłabszą, audycję DK TV. Już nie udało im się wybrać tematu, bo to jest kwestia komunikacji, że nie można oprzeć godzinnego magazynu politycznego na temacie ekonomicznym w taki sposób, żeby był też interesujący, pisze József K. Horváth w Magyar Hírlap.

Hasło charakteryzuje również brak zainteresowania serialu: Attila Holoda , były zastępca sekretarza stanu w rządzie Orbána, mówi na stronie głównej DK na Facebooku: „Dlatego zostawiłem tam Orbána!”. Racja, w tym względzie twierdzenie, które podoba się DK, jest takie, że zostawił Orbána w tyle. Ponieważ nie mógł już znieść zgniatania, ponieważ musiał uciekać, sugeruje oświadczenie. Jak się okazuje, nie ma czegoś takiego. Jedna z jego propozycji nie została przyjęta przez rząd, co również uznał za błędne, ponieważ po prostu nie służyło interesom ludu. Mimo to złożył rezygnację, nie został zwolniony, tylko jego rezygnację przyjęto. Co, prawda, jest całkowicie zrozumiałe, bo jaki głupi rząd przyjmuje propozycję ekspertów, która jest sprzeczna z interesami ludności, która zasadniczo chce wykopać grób własnemu pracodawcy, węgierskiemu rządowi. To nie przypadek, że od tego czasu Holoda pojawia się jako ekspert ds. energii tylko w kanałach lewicowych – patrz ATV, DK TV – i to nie przez przypadek na prawicy. Jeśli zostaniesz po tym zapytany, dlaczego chciałeś zasiąść w rządzie z nastrojami narodowymi, to za poprawną odpowiedź, co nie jest zbyt trudne, możesz wygrać głośnik, jak w poprzednim konkursie Jánosa Egri.

Ale bez względu na to, jak antyrządowa jest Holoda, jako ekspert ds. energii nie mógł wątpić, że Węgry potrzebują Paks 2. Twierdził coś, czego być może nikt na lewicy jeszcze nie powiedział, mimo że są to oczywiste dowody. Holoda stwierdził:

„Potrzebujemy elektrowni jądrowej. Niezaprzeczalny. „Instalację strunową”, taką jak elektrownia jądrowa, można wyprodukować tylko tanio iw tak czysty, bezemisyjny sposób w dużych ilościach, tylko atom”.

To oświadczenie zostało wydane w DK TV. W telewizji internetowej partii, której sojusznicy od kilku lat krzyczą na całe gardło, że należy wstrzymać budowę Paks 2 i zamiast niej potrzebne są elektrownie słoneczne i wiatrowe. Mowa o Paks 2, którego budowę w 2009 roku zatwierdził w parlamencie sam Gyurcsány. Pięć lat później, na wspólnej demonstracji z Bajnai, wielki mistrz skręcania płaszczy już mówił o tym, że nie jest antyrosyjski. „Bądźcie odważni i powiedzcie, że nie daliśmy Orbánowi władzy decydowania o naszym życiu przez następne 100 lat. Nie pozwolimy im decydować o najważniejszych sprawach bez nas” – narzekał na Paks 2. O czym lewicowy ekspert ds. energetyki mówi teraz we własnej telewizji, w której, nawiasem mówiąc, Orbán regularnie mówi, że jest nam potrzebna, bo jest tania, czysta, bezemisyjna i produkuje „energię przewodową”. Bo drugiego takiego nie ma. Żadna z zielonych alternatyw nie jest.

Kiedy więc lewica, w tym DK, agituje przeciwko Paks 2, po prostu szaleje i nienawidzi, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.

Pozostańmy przy energii i innym zaskakującym odkryciu ostatniej nudnej telewizji DK. Zsolt Gréczy, wiadomo, brudna ręka, potrafił wpaść na to, że przed wojną umawialiśmy się z Rosjanami na długoterminowe zakupy gazu. „W takim razie dla mnie, miesiąc później, oznacza to, że węgierski rząd praktycznie finansuje wojnę Putina”. Czy rozumiesz? Gréczy twierdzi, że Orbán – w jego interpretacji – dogadał się z Putinem w sprawie finansowania wojny. Święty Habakuku! Cóż, brudzi sobie ręce, bo już raz był zmuszony zrezygnować z przedstawicielstwa i tak pozbyliśmy się go na jakiś czas, zamiast gadać takie stare, jęczące brednie w serialu. A potem najwyższy stopień demagogii: „Bo za pieniądze, które im tam płacimy, możecie kupować czołgi, kupować amunicję, bombardować szpitale, szkoły, strzelać do masowych grobów mężczyzn, kobiet i dzieci”. A oczy Gréczy nie wyskakują.

Nie zaszkodzi wiedzieć, że gdyby faworyci prowojennej opozycji, Bruksela i Ameryka, nie sfinansowali Ukrainy, wojna skończyłaby się jutro. Zełenski po prostu płaci za broń krwawą łaźnią, setkami tysięcy istnień ludzkich, które polityczni przyjaciele Gréczy zapewniają na kontynuację wojny. A potem ten człowiek z Danii ma czelność powiedzieć, że gdybyśmy nie kupowali gazu od Rosjan, rząd nie sfinansowałby wojny. Byłoby lepiej, gdyby Węgry powstrzymały niedobory gazu, dla nich też byłoby lepiej.

Totalne szaleństwo, proszę z szacunkiem, liceum podłości i zła.

„Nikt nie rodzi się zły, trzeba się tego nauczyć”, mówi amerykański dramat. Niestety Gréczy, który dwukrotnie wyrwał Gyurcsány'emu reprezentację parlamentarną, nie miał się od kogo uczyć...

Źródło: Magyar Hírlap

Autor: József K. Horváth

(Obraz nagłówka: zrzut ekranu)