Uwielbiam wiersze i książki Krisztiny Tóth. Są piękne, delikatne, proste. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co w niego wstąpiło! Mówił bzdury o Jókai. Więc co? Mówi to ktoś inny! Nie doradzam, co powinieneś był zrobić, ale prawdopodobnie powinieneś przeprosić i kontynuować pracę. Zrozumcie: nie możecie pociągnąć wielkiego pisarza do odpowiedzialności za „rezultaty” ruchu sufrażystek i jego następców.

Zamiast tego poetka (celowo i słusznie nie piszę, że jest poetką) zaczęła wyjaśniać, jaką jest znaną pisarką, na ile języków przetłumaczono jej książki, i upierała się przy swoim twierdzeniu, że powieść Jókai Aranyember powinna usunąć z programu nauczania. Ma do tego oczywiście prawo. Potem podobno znalazł gumę dla psa w swojej skrzynce pocztowej i kilka osób rozmawiało o nim na ulicy i oczywiście został zaatakowany przez tysiące w prasie i mediach społecznościowych. Nękanie może być oczywiście sprawą policji, ale można było się spodziewać lawiny opinii i zaciekłości krytyki.

Potem poeta uwikłał się w ideologiczną spiralę i chyba coraz bardziej odkrywam w nim emocje Ákosa Kertésza gazecie Falter 16 marca , że ma miejsce „cyrk Orbána”, że rzuca ludzi „przed nieświadomą, podekscytowaną bandę”.

Cóż, kim jest „nieświadoma”, przereklamowana paczka? Może nieutalentowani „rozmywający” Węgrzy, a może zbiorowi zwolennicy prezydenta Fideszu? Innymi słowy, w przenośni wrzucił to do skrzynki pocztowej Orbána i już stał się członkiem grupy ludzi, którzy wykrzykują podobne rzeczy pod adresem premiera . Ci, którzy mówią: „bardzo trudno jest działać wykształconymi, bojaźliwymi głosami przeciwko nieświadomym, hałaśliwym masom”, że „władza na Węgrzech jest scentralizowana, kraj jest zorientowany na mężczyzn, podobnie jak rządy, a nasz kraj, po część Zachodu przez jakiś czas po zmianie reżimu, teraz wraca do poradzieckiej strefy wpływów” i rozprzestrzenia się klimat strachu i że wkrótce zostanie napiętnowany jako agent Sorosa. „Ten kraj doznał poważnych szkód psychicznych, dusze ludzi zostały zatrute w nieopisanym stopniu, jakość życia i moralność są na poziomie piwnicy, zwłaszcza teraz, w sytuacji epidemicznej. Tego nie da się naprawić z dnia na dzień. Albo „Do czasu wyborów histeria wśród ludzi będzie się nasilać, tak że zamiast państwa mafijnego będą wskazywali na domniemanych winnych biedy i kryzysu gospodarczego. Następnie wyciąga wniosek:

Węgry to toksyczny kraj”.

No cóż, słynny pisarz wpadł już w błędne koło, nic go nie uratuje przed wywieszeniem przez opozycję jego nazwiska na sztandarze w walce wyborczej i używaniem tych głośnych haseł wyborczych w „brudnej walce”. Wtedy daremne będzie życzenie, aby „najlepszą rzeczą, jaka może się wydarzyć, jest to, że zostawią mnie w spokoju i będę mógł dalej pisać swoje książki. Uwielbiam pracować z pasją”.

Na wyspie niczyjej?

Obraz: Mandiner