Bez wojny nie byłoby takiej inflacji, to pewne, ale i tak nic nie usprawiedliwia tegorocznych szalejących cen na Balatonie. Vasarnap.hu śledził inflację wraz z ekonomistką Katalin Botos.  

 - W jakim stopniu inflacja jest wynikiem wojny rosyjsko-ukraińskiej?

- Wiadomo, że bez inflacji nie było wojny. Jeśli trzeba je wydać na cele nieprodukcyjne, to pieniądze odpływają do produkcji, stają się siłą nabywczą, której nie przeciwstawia się baza dóbr konsumpcyjnych.

Dzieje się tak nawet wtedy, gdy produkcja zostaje przeniesiona z „masła” na armaty, ale także wtedy, gdy część „masła” jest wykorzystywana do pomocy uchodźcom wojennym.

Nie ulega wątpliwości, że za obecną inflację w dużej mierze odpowiada wojna rosyjsko-ukraińska. Nawiasem mówiąc, psychoza wojenna zawsze każe gromadzić rezerwy, co zwiększa napięcie w handlu. Jeśli nie ma wzrostu cen, bo jest to niedozwolone, prowadzi to do niedoborów…

 – Czy my też mieliśmy takie niedobory?

- W krajach, w których brak energii spowodował wzrost cen , oczywiście jest to bezpośrednia przyczyna. Tutaj rząd odkłada ten efekt w czasie. Bo z jednej strony nie ma tak dużego niedoboru energii jak gdzie indziej, az drugiej państwowa regulacja cen chwilowo ogranicza ten efekt. Innymi słowy, częściowo przenosi stratę na handlowców. Oczywiście, jeśli zysk tych firm jest mniejszy, to podatek będzie mniejszy. W ostatecznym rozrachunku tracą więc również finanse publiczne. Czyli z opóźnieniem, ale efekt na pewno będzie.

Dochody podatkowe, które pochodziłyby np. z akcyzy, maleją. Tym samym dochód ten będzie chwilowo mniejszy. Jednak oczywiście znalazłoby się na nim przewidziane miejsce w budżecie.

- Czy są inne przyczyny gwałtownej inflacji?

– Oczywiście są inne czynniki. Przede wszystkim kryzys gospodarczy, który pojawia się wraz z koronawirusem. Kto mógł poważnie pomyśleć, że nie będzie żadnych konsekwencji z faktu, że rząd wspiera zakłady pracy, aby wypłacały pensje nawet bez wyników? Że firmy – aby zatrzymać siłę roboczą – podejmowały nawet takie kroki na własną rękę. Uważamy za słuszne, że rząd poparł utrzymanie miejsc pracy, ale należy liczyć się z konsekwencjami.

Pieniądze wyszły, baza towarowa nie wzrosła... Opóźnione w czasie, to jest i będzie uwzględnione w zmianach cen. Wszędzie, także tutaj.

Cały artykuł z Vasarnap.hu można przeczytać tutaj.

Autor: Gábor Tóth

Źródło obrazu: Pixabay